Za kilka minut powinnam być w stanie zobaczyć Konohe. Jest środek nocy.
Itachi w pełnym skupieniu analizował od której strony możemy dostać się do
środka. W końcu przed naszymi oczami ukazała się brama wioski. Jedną ręką
Uchiha nakazał odbić w prawo. Po kilkunastu minutach biegu przez
las dostaliśmy się na małą polanę z jeziorem, do którego wpadał
wodospad.
- Trochę się zmoczymy - powiedział po czym pociągnął mnie
za rękę w stronę jeziora. Przeszliśmy po wodzie, a następnie przez
wodospad. Nie było na mnie suchej nitki.
- Trochę? To mało powiedziane - Itachi uśmiechnął się słysząc moje słowa. Po chwili zrzucił płaszcz i koszulkę. Wycisnął z niej wodę.
-
Dobra. Nie narzekam - powiedziałam zadziornie pożerając go wzrokiem.
Ten spojrzał tylko na mnie po czym podszedł i rozpiął mój płaszcz.
-
Tak lepiej - szepnął mi do ucha. Bluzka przylepiła mi się do ciała.
Jego usta już jeździły po moim karku, policzku, obojczyku. Skróciłam tą
mękę i pocałowałam go. Jego usta były cudowne. Mistrz w całowaniu.
- Itachi priorytety - stykałam się z nim czołem.
- Znowu? Chyba to Akatsuki zaczyna mnie denerwować. Nie mogę się tobą nacieszyć - uniósł kąciki ust ku górze.
- Nie moja wina - oderwałam się od jego gorącego ciała. Dopiero teraz
rozejrzałam się. Byliśmy w ogromnej jaskini. Im głębiej szliśmy tym była
mniejsza. W końcu nad sobą mogłam zobaczyć drewniany sufit. Zaraz potem
wspinaliśmy się na górę po schodach. Itachi otworzył klapę torującą nam
drogę.
- Witamy, witamy - zamarliśmy na dźwięk obcego głosu. Przed nami stał oddział Anbu. Po chwili ciszy znowu usłyszałam.
- Mieliście, że
nie będziemy pilnować tego wejścia? Jesteście teraz głównym priorytetem w
wiosce - zauważyłam, że Itachi uaktywnił Sharingana. Będzie dym.
- A
wy myślicie, że damy się złapać? - Po czym rozbił słabym uderzeniem
drewnianą ścianę po naszej prawej stronie. Zaczęliśmy biec. Byliśmy w
dzielnicy Uchiha. Nawet nie zauważyliśmy, że zaczęło już świtać. Jednak
po chwili drogę za torował nam kolejny oddział ANBU. No cholera! Czego ja
przyciągam do siebie kłopoty jak magnes?!
- Sakura, nie mogą nas złapać. Nas w ogóle nie powinno tu być - zrozumiałam bez tłumaczenia.
- Co robimy? - Zapytałam.
- W górę - wskoczyliśmy na dach.
-
Spróbujemy bez walki - mruknął Itachi. Za nami pędziły dwa oddziały.
Przed nami można było dostrzec kolejny. Zeskoczyliśmy w wąską uliczkę.
Uderzyłam w jedną ze ścian, zamykając w ten sposób drogę za nami.
- Nieźle - skwitował Łasica (jak ja chciałam użyć tego przezwiska Itachiego :D - przy. aut.).
- Chodź - pociągnęłam go za rękę. Po chwili staliśmy przed moim domem.
- Uważasz, że nie zabezpieczyli tego miejsca? - Zapytał.
- Zaraz się okaże - mruknęłam. Nacisnęłam klamkę uwalniając małą ilość chakry. Dezaktywowałam tym notkę wybuchową.
-
Nie było ich tu. Pułapki są niezniszczone - powiedziałam na co on
wykrzywił twarz w geście, że wszystko mu jedno ( taki mem "no bad" :D -
przy. aut.). Idąc korytarzem niszczyłam pułapki. Dotarliśmy do kuchni.
Po prostu opadłam na krzesło.
- Przeczekamy aż odpuszczą szukanie w wiosce. Nie chcę z nimi walczyć - odezwał się Itachi.
- Czyli chwilowo jesteśmy tutaj uwięzieni? - Zapytałam.
- Jak widać.
- Za jakąś godzinę wioska powinna się budzić do życia. Co powiesz na zwykłe Henge no Jutsu - Zapytałam.
- Uważasz, że to kupią? - Zapytał z sarkazmem w głosie.
-
Przeceniasz ANBU. Zwykli Jonnini czy Chunnini są od nich lepsi. Nie
wspominając o Naruto, który już jako gennin był od niektórych lepszy - uśmiechnęłam się zadziornie.
- Więc uważasz, że nie musimy skupiać się na ANBU
tylko zwykłych jednostkach - podsumował. Pokiwałam głową. Siedzieliśmy w
moim starym domu jeszcze równo godzinę. Potem zmieniliśmy szybko swój
wygląd. Miałam krótkie
niebieskie włosy i brązowe oczy. Budowy ciała nie zmieniłam, dalej byłam
drobna i szczupła. Dodałam sobie za to kilka centymetrów wzrostu.
Ubrana byłam w zieloną sukienkę po kostki i czarne buty. Itachi nadal
był wyższy ode mnie. Miał blond włosy i swoje ciemne spojrzenie. Ubrany
był cały na czarno. Postanowiliśmy wyjść. On dla pozoru miał na ramieniu
przewieszony plecak. Idąc uliczką czuło się zapach cieplutkiego chleba z
pobliskiej piekarni oraz świeżych owoców i warzyw. Ludzi na ulicy
zaczęło przybywać. Nagle zobaczyłam idących razem Sai'a i Ino. Niby
wyglądało to zwyczajnie, lecz gdy w trakcie ich rozmowy ona rzuciła się
mu w ramiona, a on mocno ją przytulił jakby była największym
dla niego skarbem mogłam ich śmiało oskarżyć o bycie ze sobą. Mimowolnie uśmiechnęłam się.
- Nie patrz się tak. Wnioskuję, że to twoi
przyjaciele, ale jeśli nas zaczepią albo zaczął zawracać uwagę to mogą
nas łatwiej zdemaskować - powiedział Itachi.
- Racja. Prze... - wtedy zobaczyłam Naruto z Sasuke. Odjęło mi mowę.
- Itachi, mam zwidy? - Zapytałam stając. Zauważył brata. Staliśmy jak wryci. Dwa żywe posągi. Jednak wtedy usłyszałam.
-
Mamy was! - Znajomy głos. Nie reagowaliśmy. Wróciliśmy do swojej naturalnej postaci. Sasuke okazał się
przemienionym Nejim. Głos, który słyszałam za pleców należał do Kiby.
Byliśmy otoczeni przez Team 8, 10, drużynę Gai'a oraz dobitka drużyny 7.
-
Pomysły? - Zaczynałam panikować. Jednak po chwili usłyszałam obok
siebie znajome pyknięcie i zobaczyłam kłodę drewna. Warknęłam zła.
-
Itachi, wiem, że mnie słyszysz. Wiedz, że jesteś martwy - automatycznie
ustawiłam się w pozycji obronnej. Wróciłam do swojej zwyczajnej
postaci.
- Przecież nie zaatakujecie starej przyjaciółki, prawda
Naruto? - Patrzyłam na blondyna błagalnym wzrokiem, ale nawet głupi wyczułby fałszywość mojej prośby. Odpięłam jeden z
guzików swojego płaszcza. Utrudniał on swobodne poruszanie. Mój nowy ubiór powali męską cześć obecnego
towarzystwa. Mój codzienny strój składał się z elastycznej bluzki na
grubych ramiączkach, która kończyła się tuż pod biustem. Miała też spory
dekold. Krótką spódniczkę zmieniłam na długą z rozcięciem do ud. Nie
miałam żadnych szortów pod spodem. Zaczęłam biec w stronę Naruto. Gdy
byłam tuż przed nim podskoczyłam do góry i przeskoczyłam go. Moja
spódnica powiała tworząc za mną ogon. Musiało to wyglądać
spektakularnie. Nie zorientowałam się, że wpadnę w prost na Nejiego. Z
grają wręcz upadłam przed nim, ale lekko się zachwiałam. Przytrzymałam się bruneta za ramiona, a
drugą rękę położyłam na jego torsie. Od razu zaczęłam porównywać go do
Itachiego i Naruto. Itachi to, jak to dziwnie brzmi - mój
chłopak, więc to chyba on powinien być dla mnie najdoskonalszy. Był
dobrze zbudowany, ale nie na pakowany. Gdy ostatnio widziałam Naruto bez
koszulki mogłam zauważyć, że jest on po prostu szczupły. Nie ma
specjalnie zarysowanych mięśni. Za to Neji... Pod palcami czułam twardą,
wyraźnie napięta skórę. Nie spodziewałam się tego po nim.
- Neji,
jakie mięśnie. To seksowne - szepnęłam mu do ucha. - Dzięki, że mnie
złapałeś - dodałam głośniej poklepując go po ramieniu. Wymijając go
przejechałam palcem po linii jego obojczyku. Zauważyłam, że sugestywnie
unosił jedną brew i uśmiecha się. Złapałam za płaszcz i zwyczajnie
zaczęłam biec przed siebie. Usłyszałam za sobą z ust Neji'ego krótkie
zdanie.
- Na Kage, co za dziewczyna...
Biegłam przed siebie ile
miałam sił w nogach. Ukryłam się na dachu siedziby Hokage. Byłam nad
pokojem Tsunade. Usłyszałam rozmowę.
- Prosiłbym cię, żebyś nie wysłała Naruto ani innych przyjaciół w tereny. Ona nie chce z nimi walczyć.
- Postaram się jak tylko mogę - głos mojej mentorki być pełen ciepła. - Jak ona się ma?
W tym momencie zaskoczyłam przez okno do gabinetu. Złożyłam ręce na piersi.
- Itachi, chcesz zginąć? - Podeszłam do niego.
- Wszystko w porządku Tsunade - sama - odpowiedziałam na pytanie skierowane do bruneta.
- To my będziemy próbować wydostać się z wioski - odrzekł Itachi śmiesznie gestykulując.
- Tak, tak. Powodzenia.
Wyskoczyliśmy
przez okno i pobiegliśmy dachami. Zbliżaliśmy się do bram wioski. Bez
przeszkód. Dziwne. Gdy przekroczyliśmy granice Konohy przed nami pojawił
się Naruto. Bez zbędnych słów pobiegłam go przytulić. Jednak po chwili
uderzyłam go w głowę.
- To zagranie z Sasuke było nie fair! - Krzyknęłam.
- Mam genialne pomysły - wyszczerzył śnieżnobiałe ząbki.
-
Wiesz co sobie wtedy pomyślałam! Ty durniu! - Przytuliłam go. Puścił
mnie i podszedł do Itachiego. Coś mu powiedział, ale tego nie słyszałam.
Zaśmiali się głośno, po czym pożegnali. Pobiegłam przodem. Po dwóch
godzinach zatrzymaliśmy się. Robiłam namioty, a Uchiha przyrządził
świeżo złapaną rybę. Usiadł, opierając się o drzewo, a ja na przeciwko
niego.
- Co sobie pomyślałaś gdy zobaczyłaś Sasuke? - Przerwał panującą ciszę. Westchnęłam.
-
Czy byłoby tak samo jak kiedyś? Tworzylibyśmy drużynę 7. Naruto dalej
byłby Nieprzewidywalnym Ninja Numer Jeden, on byłby tym gburowatym
chamem, a ja słodką dziewczynką chowającą się za ich plecami i kochająca
tego chama do reszty. - Powiedziałam i wzięłam głęboki oddech. - Tyle,
że on się zmienił i ja też. Nie potrzebne już ich ochrony, no i mam
ciebie - uśmiechnęłam się. - Chyba tylko Naruto się nie zmienił - zakończyłam.
- Nieprzewidywalny Ninja Numer Jeden? - Zdziwił się
Itachi. Widząc jego minę zaśmiałam się. Podeszłam do niego i usiadłam na
nim okrakiem. Zaczęłam dźgać go palcem w tors.
- Itachi,
wiesz mamy całą noc i bardzo mało obowiązków jutro. A ty jesteś mi
winny przeprosiny za to, że mnie wtedy zostawiłeś samą - szeptałam
wprost w jego usta.
Stykaliśmy się czołami. - Więc możemy pozwolić sobie na chwilę rela... - nie dane było mi skończyć. Jego usta przywarły do moich. Jego włosy były
miękkie w dotyku. Jego dłoń błądziła po moich plecach. Jego każdy gest
był wspaniały. Jego. W końcu zdjął moją bluzkę całując mnie po szyi,
obojczyku, dekoldzie. Czułam, że bardzo znienawidził mój stanik w tej
chwili. Zaśmiałam się w duchu. To będzie długa noc.
Jaka Sakura kusicielka! Ta akcja z Nejim była fajna xD
OdpowiedzUsuńAle nasuwa mi się jedno pytanie? Po co w ogóle udali się do Konohy? Tylko przejść się ulicą i narobić zamieszania? Hm