5 gru 2012

Rozdział 3

- Tsunade, co z nią? - Zadał pytanie białowłosy mężczyzna. Stał oparty o parapet okna.
- Tak jak było. Już trzeci tydzień leży w śpiączce - Hokage posmutniała bawiąc się dłońmi długopisem.
- Jak myślisz, co miał na myśli Itachi, kiedy... - zaczął szukając czegoś ciekawego na suficie. 
- Jiraiya, nie wiem. Stworzyłam już setki scenariuszy w głowie, ale dowiem się prawdy dopiero gdy Sakura wybudzi się - zakończyła monolog. W tym czasie do gabinetu Hokage wpadła zdyszana Shuzine.
- Tsunade-sama! Wybudziła się! - Blondynki po chwili nie było w pokoju.
***
Twoi rodzice zostaną przywróceni do życia jeśli tylko wstąpisz do Akatsuki. Słowa starszego Uchihy zajmowały moje myśli. Może warto spróbować? Z drugiej strony czy będę potrafiła walczyć z przyjaciółmi? Moje rozmyślania przerwał trzask drzwiami.
- Sakura - usłyszałam głos mentorki. Nawet się nie odezwałam. - Jak się czujesz?
- Szczerze to beznadziejnie - po moim policzku spłynęła łza. Nagle poczułam okropny ból brzucha. Odruchowo złapałam się za bolące miejsce.
- Nie ruszaj się - powiedziała kobieta i chciała zainterweniować.
- Nic mi nie jest - szepnęłam. Popatrzyłam się na nią błagalnym wzrokiem:
- Sakura, dlaczego Hebi i Akatsuki się tobą interesują? - Zapytała niepewne.
- Długa historia... - uśmiechnęłam się smutno.
***
- Słońce, dlaczego nie powiesz nam do czego ta idiotka jest ci potrzebna? - Czerwonowłosa dziewczyna uśmiechnęła się słodko.
- Sasuke, my też chcemy wiedzieć - odparł wiecznie spokojny Jugo.
- Potrzebuję, jej do pewnej operacji. Jest najlepszym medic ninja po Tsunade - zaczął kierować się w stronę drzwi. - Karin, ona nie jest idiotką - Rzucił zerkając na okularnicę i uśmiechnął się pod nosem.
- Chyba masz konkurencję - szepnął jej na ucho Suigetsu. Czerwonowłosa fuknęła ze złości.
***
Minęło kilka dni. Mój stan psychiczny znacznie się poprawił. Głównie dzięki moim przyjaciołom. Dziś Naruto miał zrobić małą imprezę na cześć mojego powrotu do zdrowia. Właśnie opuszczałam szpital. Czułam się nieswojo idąc w kierunku domu. Każdy się na mnie patrzył, wytykał palcami lub szeptał za plecami. Powinnam się przyzwyczaić. Dzięki planowi Tsunade niedługo będzie jeszcze gorzej. Po chwil stałam przed swoim domem. Na piętrze dalej znajdowała się pokaźna dziura. Weszłam do środka. Gdy tylko znalazłam się w łazience wzięłam zimny prysznic na orzeźwienie umysłu. Po ogarnięciu się zaczęłam sprzątać bałagan powstały po ostatnim zamieszaniu. Godzinę później usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Witaj Sakura. Jak się czujesz? - Zapytała Ino pakując się do środka. Razem z blondynką była jeszcze Hinata.
- O wiele lepiej. Wejdźcie - zaproponowałam Hinacie, która grzecznie czekała na pozwolenie.
- W co się bierzesz na dzisiejszą imprezę? - Zapytała nagle. Momentalnie zrzedła mi mina,
- Nie mam ochoty na zabawę - mruknęłam cicho pocierając ramię w geście zdenerwowania. Yamanaka mi nie daruje.
- Prosimy, zgódź się. Będzie Tenten, Choji, Sai, Shikamaru, Neji, Lee, Kankuro, Temari, Kakashi, Shino, Shuzine, Kiba. Naruto zaprosił nawet Tsunade i Gaare - skończyła Hinata.
- Tak, i będzie też sa-ke! - Melodyjne za sylabizowała Ino.
- Niech będzie - uśmiechnęłam się sztucznie. Z tą blond diablicą w sprawach towarzyskich przegrywam z kretesem. Przynajmniej zaleje się w trupa. Odciągnę się od kłopotów. Skarciłam się w myślach za ten idiotyczny, a jednocześnie nie najgorszy pomysł.  Usłyszałam śmiech Ino.
- Choć, robimy cię na ślicznotkę! - O nie! Tylko nie to, pomyślałam. Niestety, nie miałam wyjścia.
***
Przy domu Uzumakiego było słychać muzykę. Szłam w tamtą stronę sama. Dziewczyny kazały ubrać mi się w krótką, gładką czerwoną sukienkę bez ramiączek. Do tego nałożyłam czarne szpilki, które również wciśnięto mi siłą. Naprawdę nie miałam ochoty na zabawę. Hinata prawie godzinę męczyła się z moimi włosami. W efekcie wyszedł jej nieschludny koczek, a kilka pasem opadało mi na twarz. Ino zabawiła się w kosmetyczkę. Może to i dobrze, bo sama nigdy nie posługiwałam się zbyt dobrze kosmetykami. Miałam delikatny makijaż. Dzięki temu będę dziś jak Kopciuszek. Wejdę piękna, wyjdę pijana. Przynajmniej zapomnę o swoich problemach. Nagle poczułam obcą czakrę. To, że jest impreza nie znaczy, że mogę stracić czujność. Zerknęłam w stronę gwiazd po czym zamknęłam oczy.
- Itachi - szepnęłam. Poczułam szarpnięcie w górę. - Uprowadzenie? - Zaśmiałam się czując na ramieniu oddech czarnowłosego shinobi.
- Nie, chcę tylko pogadać. Ślicznie wyglądasz - powiedział. Zatrzymaliśmy się na gałęziach jednego z drzew. Była pełnia. Wiatr lekko muskał moją twarz. Pomyślałam nad irracjonalnością tej chwili.
- Zastanowiłaś się? - Patrzył w niebo. Wzięłam głęboki oddech.
- Nie wiem, to takie trudne. Chociaż po ostatnim incydencie ludzie i tak patrzą na mnie jak na jedną z was. Dlaczego aż tak ci zależy? Nie sądzę, że tylko z polecenia Paina. Twój charakter nie pasuje do zabójcy własnej rodziny - podsumowałam swoją wypowiedź pytaniem.
- Chcę być blisko ciebie - popatrzył na mnie. - Z tobą mogę porozmawiać, pokazać tego Itachiego, który kochał rodzinę. Tylko Trzeci i ty wiesz jak było na prawdę - uśmiechnął się. Zaskoczył mnie szczerością. Patrząc na niego w dalszym ciągu zastanawiałam się jak to możliwe, że tak dobremu człowiekowi przytrafiło się tak wiele złych rzeczy. Przysunęłam się bliżej niego, a on objął mnie ramieniem. Patrzyłam w księżyc. Niby znamy się tak krótko, ale rozumiemy się nawzajem i potrzebujemy się. Po kilku minutach powiedziałam.
- Przyjdź za trzy dni w to samo miejsce, a dam ci odpowiedź.
Chciałam zaskoczyć z drzewa, ale poczułam, że złapał mnie w tali. Popatrzyłam mu w oczy.
- Mówiąc to wszystko nie myślałem tylko o przyjaźni - szepnął. Bez dłuższego zastanowienia pocałował mnie. Byłam w szoku. Kompletnie się tego nie spodziewałam. Jego usta aż prosiły, aby oddawać pocałunki. Nie byłam mu dłużna. Wplątałam jedną rękę w jego długie włosy. Przyciągnął mnie jak najbliżej siebie. Wszystko trwało pięknie, póki w moje myśli nie wdarł się Sasuke. Zaczęłam mieć wyrzuty sumienia, ale po chwili przypomniało mi się jak zimny i wredny był dla mnie. Niestety Itachi przerwał pocałunek. Uśmiechnął się i wycofał w ciemność lasu. Zaskoczyłam z drzewa i udałam się modnie spóźniona na przyjęcie Naruto. Nie wiedziałam, że cały czas ktoś mnie obserwował.
***
Impreza już dawno się rozkręciła. Wypiłam już trzy butelki sake. Prawdopodobnie gdybym próbowała wstać poległabym na falstarcie. Niedawno przyszła Tsunade. Nie było tylko Jiraiy. Moim zdaniem było to trochę dziwne. On i sake oraz pijane dziewczyny było prostym równaniem. Jednak po chwili przyszedł. Skierował się w stronę Tsunade. Przez chwilę rozmawiali. Po chwili ich wzrok skierował się na mnie. Podeszli do mnie. Wzrok Tsunade zabiłby w tej chwili każdego.
- Dorwałem go przy północnej bramie - powiedział spokojnie. Wytrzeszczyłam oczy. W jednym momencie otrzeźwiałam.
- Gdzie on jest!? - Krzyknęłam. Nic nie powiedział. - Gadaj! - Ponownie podniosłam głos. Serce waliło mi jak szalone. 
- Dlaczego ci tak zależy? On jest z Akatsuki! - Powiedziała stanowczo Tsunade.
- Bo się z nim lizała - szepnął ten zbok. Uderzyłam go w twarz tak , że przeleciał się przez pokój. Na szczęście było tu takie zamieszanie, że nikt nie zwrócił na to większej uwagi. Skierowałam się na taras, a tuż za mną Hokage i właściciel domu.
- Że co? - Krzyknęła Tsunade. Zaczęłam płakać. Tak po prostu.
- Powiedz mi gdzie on jest. Proszę!
- Dlaczego?
- Chcę mu pomóc. Wy nic nie wiecie, on bardzo kochał swój klan. Zniszczył go, bo Danzo mu kazał. Nie potrafił jednak zabić swojego brata - mówiłam przez łzy.
- Jestem tutaj - stał oparty o barierkę balkonu. Był cały poraniony. Z jego barku wystawał kunai. Miał uszkodzoną tętnicę udową. Dziwiłam się, że jeszcze żyje. Normalny człowiek już dawno by się wykrwawił. Zaczął osuwać się na ziemię.
- Szanowna pani medic ninja może byś pomogła? - Uśmiechnął się. Pobiegłam do niego i zaczęłam leczyć go zaczynając od tej tętnicy.
- Żeby taki geniusz dał się tak pobić - odgryzłam mu się. Widząc go od razu poprawił mi się humor i potrafiłam opanować nerwy. Po kilku minutach stanął na nogi. Popatrzyłam się mu w oczy. Pochylił się nade mną.
- Dziękuję - szepnął i przejechał po moim policzku ustami. Ktoś odchrząknął.
- Jiraiya-sama, nie mów mi, że ty mu to zrobiłeś. Oboje stosujecie walkę jako ostatni argument - stwierdziłam.
- Zgadza się. Był tam... - zrobił pauzę i zerknął na Uchihę.
- Sasuke - dokończył na wydechu Itachi.
- Dlaczego on znowu chce mi wszystko zniszczyć?! - Momentalnie byłam wkurzona. - Czy ten gad jest tutaj jeszcze? - Próbowałam udawać spokojną.
- Pewnie już zwiał - odpowiedział Jiraiya.
- To ma szczęście - podsumowałam rozluźniając pięści. W tej chwili między naszą czwórką zapanowała grobowa cisza. Patrzyłam wtedy na Itachiego. Zastanawiałam się co ja właściwie robię. Ja go nie kocham, choć go potrzebuje. Nie wiedziałam co robić. Jest przystojny, inteligentny. Z moich rozmyślań wyrwał mnie głos Piątej.
- Itachi, nie możesz zostać w wiosce - powiedziała pocierając skronie ze zmęczenia.
- Wiem, wiele rzeczy mi na to nie pozwala - odpowiedział.
- Jednak dalej nie rozumiem o co chodzi z tą sprawą twojego klanu - zaczęła zakładając ramię na ramię.
- Wtedy klan Uchiha był zły, że został odsunięty od władzy. Chcieli się zemścić. Byli tacy, którzy tego nie popierali - w klanie jak i na zewnątrz. W wieku trzynastu lat zostałem przywódcą ANBU. Danzo miał wtedy za dużo władzy. Kazał mi wypełnić misję. Aby uniknąć wystąpienia klanu Uchiha, któremu zazdrościł mocy chciał ich zniszczyć. Wybrał mnie. Trzeci do ostatniej chwili próbował znaleźć inny sposób, ale Danzo zdecydował. Musiałem zabić klan i stać się missing-ninja. Przed odejściem z wioski prosiłem Sarutobiego, aby chronił Sasuke. Chciałem, żeby wiódł w wiosce normalne życie, aby mnie nienawidził i zabił. Niestety Orochimaru wsadził swój nos tam gdzie nie trzeba i wszystko mi popsuł. Ja wstąpiłem do Akatsuki i tam spokojnie obserwowałem rozwój sytuacji - zakończył swoją historię. Powiedział to tak płynnie, bez najmniejszego zająknięcia, że byłam zdziwiona. - Jeśli tylko mogę coś zrobić dla wioski proszę mówić - dodał i spojrzał na widok za mną, gdzie rozprzestrzeniała się góra Hokage.
- Możesz być szpiegiem. To by ułatwiło sprawę - Piąta zastanawiała się na głos.
- Zrobię wszystko, ale muszę już wracać. Przywódca mnie zabije - uśmiechnął się przepraszająco.
- Rozumiem. Mam teraz dużo do zrobienia. Wy się dalej bawcie. Wszystko czego się tutaj dowiedzieliśmy ma nie zobaczyć światła dziennego, bo pozabijam - wyszła zabierając dwie butelki sake. Drugi z sanninów też się ulotnił zostawiając mnie, Itachiego i Naruto samych. Obecność blondyna nie przeszkadzała mi zbytnio, więc śmiało zwróciłam się do użytkownika Sharingana.
- Więc idziesz? - Zapytałam głupio.
- Tak. Co do nas to... - zaczął.
- Możemy spróbować - powiedziałam i pocałowałam go krótko.
- Julio, puść już swojego Romea - ktoś się zaśmiał. Głupi Naruto. Udałam się w stronę łazienki. Chciałam umyć ręce po moim leczeniu. Gdy weszłam do środka zauważyłam Temari i...Shikamaru?! W dwuznacznej pozycji. Cicho oddaliłam się. Wychodząc na korytarz zdezorientowana zderzyłam się z Ino.
- Czy wiesz, że w łazience obściskują się Shika i Temari? - Zapytałam patrząc pusto w punkt za jej plecami.
- Serio!? Mówił, że ona jest zbyt kłopotliwa - uśmiechnęła się, ale nie do mnie. Odwróciłam się. Sai!? Popatrzyłam na nią, a ona ruszyła tylko ramionami i wyminęła mnie, aby udać się do chłopaka. Ten wieczór jest coraz dziwniejszy. Dopiero do mnie doszło, że mam chłopaka-przestępcę. Tak, zdecydowanie najdziwniejszy dzień w całym moim życiu.

1 komentarz:

  1. Kyaaa jaki Itachi jest rozkoszny! *.*
    Sakura niby się zmieniła, ale ciągle za dużo płacze! Rozumiem, że trudna sytuacja i wgl, ale więcej zdecydowania ;D
    'Wejdę piękna, wyjdę pijana.' - ha, bardzo podoba mi się takie podejście :D
    Tak miałam nadzieje, że Itachi zobaczy ją taką śliczną, nawet były całusy *.*
    No i do tego Sasuke się przypałętał, o tak niech widzi co stracił ;D
    Chociaż jak zwykle muszę się do czegoś przyczepić - żeby tak mówić o takim ważnych i tajemniczych sprawach morderstwo klanu przy całej masie pijanych gości?

    OdpowiedzUsuń