19 maj 2013

Rozdział 10

- Hahaha - usłyszałam chory śmiech Hidana. Nie wiedziałam jak walczyć. Nie chciałam zrobić krzywdy swoim przyjaciołom. Uśmiechnęłam się szyderczo. Przedstawienie czas zacząć. Ruszyłam w stronę Ino, lecz za mną pojawił się Shikamaru, który próbował zaatakować mnie swoim cieniem. Na rękach sformowałam swoją chakrę w postaci ostrzy i zaczęłam przecinać atakujący cień.

- Jak? - Zdziwił się Shikamaru. Rzuciłam kunaiami w Ino.

- Itachi mnie tego nauczył - blondynka zrobiła unik. Skrzywiłam się lekko. Mogłaby dać się zranić i miałabym problem z głowy, a tak muszę wymyśleć coś bardziej szkodliwego. Pobiegłam w jej stronę. Jest słabsza ode mnie w taijutsu. Po kilku próbach udało mi się wprowadzić skuteczny atak. Nie czekając aż się podniesie ponowiłam atak z użyciem broni. Widziałam, że Team dziesiąty nie wiedział co ma robić. Nie mieli wyjścia, musieli potraktować to poważnie. Miałam już wznowić ofensywę gdy Hidan pojawił się przede mną.

- Złotko, skoro stoisz w miejscu to ja zajmę się twoimi przyjaciółmi, a ty tą sierotą z sharinganem - wystawił język. Warknęłam na niego zła i wymijając go zaczęłam walczyć z Kakashim na taijutsu. Skutecznie unikał moich ataków, co mnie nie zaskoczyło. Postanowiłam wykorzystać rezultat mojego treningu z Itachim. Nauczyłam się różnych jutsu. Wchłonęłam się w ziemię. Mogłam płynąć przez wszystkie materialne rzeczy oprócz ludzi. Nie byłam widoczna. Dla Hatake mogło to wyglądać jak genjutsu. Wystawiłam rękę i rzuciłam kunaiami. Nie trafiłam go. Zauważyłam, że Ino i Shikamaru kiepsko sobie radzą. Lada moment ten kretyn zdobędzie ich krew. Stanęłam na ziemi i sformowałam pieczęci do suitonu.
- Suiton: Wodny bicz!* - Krzyknęłam. Zaczęłam manipulować wodą. Ataki były bardzo szybkie, ale i tak tylko parę razy drasnęłam Kakashiego. Podsumowując nic mu nie zrobiłam. Ten skretyniały idiota, jakim jest Hidan naprawdę tak potrzebuje doznania bólu, że zostawił mnie z Kakashim, który jest trudnym przeciwnikiem? Ukręcę mu kiedyś ten cholerny ryj. Nie mogę tego nazwać głową, bo jej używa się do myślenia.

- Odkryłaś swoją naturę chakry - stwierdził szarowłosy.
- Nie tylko to... - przerwał mi szaleńczy śmiech Hidana. Widziałam jak zlizuje krew ze swojej broni.

- Chouji! - Krzyk Ino. Było źle. Musiałam myśleć. Pomyślałam, że może uda mi się przemówić do durnego łba tego sadysty.
- Hidan, my nie mamy ich zabijać tylko zatrzymać - próbowałam zabrzmieć ostro i stanowczo.

- A co to za różnica? Przynajmniej na tym świecie będzie mniej pcheł - zaśmiał się.
- Ja nie zabijam bez potrzeby - warknęłam. - Jesteś ze mną w drużynie, więc masz mieć do mnie jakiś respekt - warknęłam. Spojrzał na mnie z ukosa.

- Taki świeżak będzie mi mówić co mam robić? - Warknął. - Niedoczekanie twoje. Prędzej cię przerżnę niż ty będziesz mi mówić co mam robić! - Wkurzył się. Widziałam jak zostawił Team dziesiąty w spokoju i zaczął kierować się w moją stronę.

- W każdej chwili - syknął. Chciał mnie złapać za rękę, ale otoczyłam ją wyostrzoną chakrą i próbowałam go zranić. Przejechałam mu ręką po szyi. Normalny człowiek już by padł, ale nie on.
- Gówniany zombie! - Krzyknęłam mu w twarz. Uderzyłam go w klatkę piersiową. Odsunął się ode mnie i zatoczył się. Przypomniałam sobie jak dawno używałam mocy Tsunade. Naskoczyłam na niego i wbiłam go w ziemię.

- Dlatego nie jestem z tobą w drużynie. Nie umiesz podporządkować się prostym zasadom. Najchętniej to bym cię zabiła! - Krzyknęłam ostro. Siedziałam na nim podduszając go. Na moich rękach była jego krew. Całkiem poważnie go zraniłam. Zwyczajny shinobi już by nie żył. Z jego ust zszedł uśmiech. - Niech cię cholera weźmie. Jesteś zwykłą dziwką, która nie umie nic zrobić! Jakim cudem ty zostałaś ninja? - Krzyknął. Wkurzyłam się. Zamachnęłam się i z całej siły uderzyłam go w głowę. Coś chrzęstnęło, a na rękach poczułam krew. Wiedziałam, że i tak go nie zabiłam.
- Itai, itai**. Bolało, suko - zaśmiał się. Podniosłam go i kopnęłam go w brzuch. Odleciał ode mnie. Złapałam go w locie i wgwoździłam w ziemię. Szarpnęłam go za płaszcz Akatsuki.

- Idziemy do Itachi'ego i Kakuzu. Tam przynajmniej mam pewność, że ktoś mnie powstrzyma przed zabiciem cię.
- Mnie nic nie zabije! - Zaśmiał się.

- Ja będę tą, która tego dokona! - Warknęłam i zniknęliśmy w gałęziach drzew. Nie zastanawiałam się co stało się z Kakashim i resztą. Może uciekli albo udali się do Asumy. Cokolwiek postanowili, żyją. Mój beznadziejny pomysł nie poszedł na marne. Oberwie mi się za to od Lidera, nie ma co.
***

Po kilku minutach usłyszałam odgłosy walki. To z pewnością Itachi. Asuma był w ciężkiej sytuacji.  Może nie on sam, ale jego towarzysze nie wyglądali najlepiej. Ledwo co stali. Nie chciałam się czaić, więc szarpnęłam Hidana i rzuciłam go w ich stronę. Odbił się od ziemi jak gumowa piłeczka. Zaskoczyłam Kakuzu, a nawet Itachi'ego. Stanęłam tuż obok Hidana.
- Zabierzcie tego gnoja, bo zejdzie z tego świata! - Warknęłam.

- Jasne złotko - Hidan leżał podparty o ramię i uśmiechał się głupio. Nie patrząc na nikogo rzuciłam się na niego z pięściami. Uderzyłam go raz, drugi, a ziemia pod nami zaczęła stwarzać krater. Już chciałam zadać trzeci cios, ale ktoś mnie powstrzymał. Zamknęłam oczy. Po chwili czułam, że moje ręce są skrępowane nad głową oraz to, że jestem obejmowana w tali.
- Uspokój się - Itachi brzmiał spokojnie. Moja złość szybko się ulotniła. Poczułam, że jestem wolna.

- W porządku? - Zapytał. Spojrzałam na niego. Miałam ochotę się na niego rzucić, ale udało mi się powstrzymać.

- Tak - powiedziałam roztargniona.
- Co z twoim zadaniem? - Usłyszałam.

- Nie wiem, chyba uciekło. Przepraszam - tym razem zwróciłam się też do Kakuzu.
- Spokojnie mała. Szkoda tylko, że nie zabiłaś tego idioty - powiedział. Chyba nie bardzo przejmował tym co się dzieje. Odwróciłam się w stronę shinobi Konohy. Zdążyli się już pozbierać. Hidan tak samo.

- Czterech członków Akatsuki, to może trochę nie jest fair? - Zaśmiał się Hidan.
- Nie mów hop póki nie przeskoczysz - usłyszałam Shikamaru, który pojawił się na dachu pobliskiego budynku. Zerknęłam na Itachiego, a on na mnie. Ruszyliśmy razem do ataku. Tworzyliśmy zgrany duet. Nie byłam tak uzdolnionym ninja jak on, ale nasze umiejętności się zgrywały. Użył raiton, a ja dołożyłam do tego suiton. W moim zakresie było też kierowanie atakiem. Dwadzieścia parę strumieni wody rażącej się od prądu zaatakowało wszystkich na raz. Tymczasem Itachi łapał ich w genjutsu. W sumie to ja tylko odwracałam ich uwagę. Po chwili na ziemię padli towarzysze Sarutobi'ego wijąc się z bólu. Prawdopodobnie potrzebują pomocy medyka, więc musiałam zająć się Ino. Prawdopodobnie nic im nie będzie, ale zostali wyeliminowani z walki.

- Yamanaka Ino, chodź! - Krzyknęłam zachęcając ją do walki.
- Sakura, z tobą zawsze! - Uśmiechnęła się. Zaczęła mnie atakować w dość zwyczajny sposób. Unikałam jej ciosów. W końcu zaprzestała marnować energię i uderzyła w ziemię, która cała popękała. Byłam zdziwiona. Widziałam jej uśmiech na twarzy. Wszyscy z Akatsuki uniknęli tego ciosu.

- Jestem zazdrosna. Tsunade-sama przekazała ci tą umiejętność - stwierdziłam.
- Ktoś musi zastąpić twoje miejsce w Konoha, a ja mam do tego najlepsze predyspozycje, szanowna pani medyk! - Zaśmiała się. Wkurzyła mnie. Teraz naprawdę chciałam jej dać do zrozumienia, że jestem lepsza. Mimo, że jest moją przyjaciółką. Otoczyłam ręce chakrą. Zaczęłam ją atakować aż w końcu uderzyłam ją. Miała bliskie spotkanie ze ścianą. Znalazłam się przy niej błyskawicznie i złapałam ją za szyję.

- Mnie nie da się zastąpić! - Krzyknęłam jej w twarz. Puściłam ją i kopnęłam w brzuch. Chyba straciła przytomność. Tak jak chciałam, wyeliminowałam medycznego ninja. Patrzyłam jak inni sobie radzą. Kakashi walczył z Itachim, a Chouji, Shikamaru i Asuma z Braćmi Zombie. Itachi uderzył Kakashiego, który się zatoczył. W tym czasie znalazłam się za nim i chwyciłam go za kark.
- Przepraszam, ale bez tego nie zdobędę informacji o rodzicach - szepnęłam mu na ucho. Suiton'em przebiłam jego ramiona i nogi. Unikałam miejscu prowadzących do śmierci. Sensei upadł na ziemię. Popatrzyłam na niego.

- Pomóż Asumie - usłyszałam jego szept. Nie poruszał się, czyli dał nam do zrozumienia, że odpada z gry. Razem z Itachim skierowaliśmy się w stronę Asumy. Drogę zagrodził nam Shikamaru i Chouji. Westchnęłam ciężko.
- Znowu muszę przepraszać, ale muszę to zrobić - zerknęłam na Itachi'ego, który złapał ich w genjutsu. Po chwili padli, ale byli przytomni. Widzieli jak zbliżamy się do ich sensei'a.

- Itachi zabij go, ty nie nabrudzisz jak ten kretyn - stwierdził Kakuzu. Itachi kiwnął głową. - Jeśli pozwolisz to zostawimy to już tobie, gdyż muszę pozszywać tego idiotę - dodał i razem z marudzącym Hidanem zniknęli.
Nie chciałam być świadkiem śmierci syna Trzeciego. Co więcej przyczyniłam się do tego. Myślałam już, że to koniec, ale wtedy usłyszałam znajomy głos.

- Itachi!
Mój ukochany zatrzymał się. Też poznał ten głos. Opanowany zwrócił się w stronę jego właściciela.

- Co tutaj robisz, Sasuke?
* Technika zupełnie zmyślona przeze mnie. :)
** Auć, auć <boli, boli> :D


Wielki hejt dla tego rozdziału. Nienawidzę opisywać walk, chociaż wątpię, aby to "coś" można było walkami nazwać. Zrobiłam z Sakury tyrana względem Ino. I uwaga: TO JEST CHYBA PIERWSZY ROZDZIAŁ JAKI DODAŁAM W TERMINIE! Jestem z siebie dumna. Jeśli ktoś znajdzie jakieś błędy to proszę mi o tym napisać, a ja postaram się je poprawić.

Anayanna - dziękuję za każdy komentarz. :) Twój blog <anayanna-story.blogspot.com> jest genialny.

Mata ne! :)

5 maj 2013

Rozdział 9


Byliśmy gotowi do powrotu do Akatsuki. Wiadomość o naszych wyprawach do Konohy nie powinna dotrzeć jeszcze do Pain'a.  Założyłam swój płaszcz i przypięłam kaburę z kunai'ami do uda.
- Gotowa? - Usłyszałam Itachi'ego.
- Tak. Idę ustalić z Tsunade-sama kiedy znowu będziemy w Konosze. Możesz na mnie poczekać za wioską - powiedziałam.
- To do zobaczenia - wyskoczył przez okno. Zeszłam na dół. Czekali tam na mnie moi wszyscy przyjaciele. Westchnęłam.
- Ile będziemy ciągnąć ten cyrk z tym, że mnie nienawidzicie? - Zapytałam Godaime.

- Niestety do samego końca. Sakura musisz dać radę - spojrzała na mnie przepraszająco. Wiem, że czuje się winna zlecenia mi tak trudnej misji, ale sama się jej podjęłam.

- Nie wiem czy uda nam się wrócić do Konohy. Musimy z Itachim szybko wymyśleć jakiś sensowny plan. Gdy tylko Lider dowie się o tym durnym balu będziemy mieli przesrane - zdenerwowałam się sama na siebie.
- W razie kłopotów wracajcie do Konohy. - Odezwała się Ino. Uśmiechnęłam się do niej.

- Jak zwykle moje zachcianki niszczą wszystko - załamałam się trochę. - Chcę też coś wyciągnąć z Lidera na temat moich rodziców - dodałam. Tsunade drgnęła.
- Uważaj. Jeśli naprawdę będziecie w tarapatach... - przerwałam jej.

- Niby jak, nikt spoza was nie wie jak było naprawdę. Itachi według większości mieszkańców jest śmieciem, bo zabił swoją rodzinę, a mnie też kończą mieszać z błotem. To nie będzie proste - warknęłam.
- Postarajcie się to zakończyć jak najszybciej - dodał Naruto, który pojawił się znikąd.

- Niech nas Jashin ma w opiece - zaśmiałam się gdy zorientowałam się, że tak powiedziałby Hidan.
- Sakura, nie chcę cię dodatkowo martwić, ale na tym balu zrobiliście małe poruszenie. Kazekage wie co nie co o tej sprawie, ale Raikage nie. Mogą nas oskarżyć o współdziałalność  z Akatsuki. Musimy szybko coś wymyśleć - wtrąciła Hokage. Kiwnęłam głową na znak, że w pełni ją popieram. Wtedy odezwał się Naruto:

- Podrzucić cię do Itachiego? - Zapytał. Popatrzyłam na niego pytająco. - Poznało się kilka technik tatusia. W końcu dzięki swojej szybkości został Żółtym Błyskiem - uśmiechnął się, cwaniaczek jeden.
- Z miłą chęcią.      Hiraishin no Jutsu od zawsze mnie interesowało - puściłam mu oczko. Pożegnałam się z przyjaciółmi i mistrzynią aby po chwili zniknąć w złotym błysku z Naruto.  

***
Byliśmy prawie w Ame Gakure. Deszcz złapał nas już dobre pół godziny temu. Byłam cała mokra.

- Powinniśmy przystopować - Itachi odezwał się przerywając ciszę. Niechętnie kiwnęłam głową na znak zgody. Po tym znowu nie odzywaliśmy się do siebie słowem.  Powolnym spacerem dotarliśmy do siedziby Pain'a. Od razu udaliśmy się do sali narad, jak to ją sobie nazwałam. Byliśmy tam pierwsi jednak krótko nacieszyliśmy się samotnością. Po chwili dołączyli do nas Kakuzu i Hidan, a następnie Deidara, Zetsu i Tobi. Ostatni przyszedł Kisame i Konan. Czekaliśmy na Lidera. W pełnej ciszy. Niestety, któremuś z idiotów zachciało się ją przerwać.
- Sakura, wytrzymujesz z tym milczkiem? - Usłyszałam pytanie z ust Hidana.

- Daję radę - odpowiedziałam pół-szeptem. Zerknęłam na niego. Przez chwilę zastanawiał się aby po chwili znowu otworzyć usta.
- Ze mną nie nudziłabyś się - uniósł brew znacząco. Jęknęłam z obrzydzenia i skrzywiłam się. Westchnęłam ciężko i podparłam głowę na dłoni ze znudzenia.

- Proszę was, najpierw Deidara, a teraz ty. Możecie przestać próbować mnie, jak myślę w waszym mniemaniu podrywać. Naprawdę nie mam na to ochoty - warknęłam. Obaj wymienieni przeze mnie panowie uśmiechnęli się porozumiewawczo.
- Hidan, to brzmiało jak wyzwanie, ne*? - Do rozmowy wtrącił się pan Kamikaze.

- Jasne - powiedział siwowłosy. Jęknęłam załamana. Nie miałam siły wstać i im przyłożyć. Już mieli zamiar znowu się odezwać, ale przerwało im pojawienie się Pain'a.
- Jak mniemam wszystkie zadania zostały wykonane? - Zapytał na "dzień dobry". Nikt się nie odezwał. Lider swój wzrok skierował na mnie.

- Haruno, jak ci się pracuje z Itachim? - Spytał bez namysłu. Przestraszyłam się, że wiadomość o balu doszła szybciej niż myślałam. Odetchnęłam z ulgą.
- Nie jest źle - skwitowałam bez emocji.

- Świetnie, następną misję wykonasz z Hidanem. (taki Lider joke :D - przyp. aut.) Drgnęłam z niechęci. - Potrzeba nam środków finansowych. Itachi i Kakuzu zabiją i dostarczą na giełdę ciało Sarutobi'ego Asumy. W tej chwili wykonuje on misję z Kotetsu Hagane, Izumo Kamizuki i Aoba Yamashiro. Mam też wiadomość, że jako wsparcie dołączyć do nich mają jego uczniowie i Hatake Kakashi. Zbędne osoby wyeliminować - wyjaśnił. Drgnęłam lekko. Spojrzał na mnie z wrednym uśmiechem.
- Jakiś problem Haruno? - Sądząc po jego minie przeliczył się co do mnie.

- Nie. Proszę sobie nie myśleć, że poruszy mną misja zabicia swoich byłych przyjaciół. Wiedziałam na co się piszę - powiedziałam. - Robię to dla rodziców, o których masz informacje, mimo że jeszcze ich nie dostałam - warknęłam. Każdy spojrzał na mnie jakbym była z innej planety.
- Taką odpowiedź chciałem usłyszeć. Na razie nic ci nie powiem o Haruno Kizashim i Mebui.  Masz na to zasłużyć - wstał od stołu. - Dokładne informacje macie na kartkach. Rozejść się.

Spojrzałam na Itachi'ego i podeszłam do Hidana. Gdy już chciał się odezwać pociągnęłam go za płaszcz.

- Rusz dupę! - Warknęłam. Usłyszałam jego śmiech.
- Ostro.

***
Zatrzymaliśmy się na nocleg. Jutro prawdopodobnie będę musiała wykombinować jak skutecznie nabrać Hidana, że zabijam swoich przyjaciół. Wzięliśmy klucze do oddzielnych pokoi w tanim motelu.

- Nie chcesz dzielić ze mną pokoju? - Usłyszałam śmiech Hidana.
- Nie - odpowiedziałam krótko i stanowczo.

- Jashinie, co ten Itachi z tobą zrobił. Stałaś się jego damską kopią - powiedział. Warknęłam zła.

- Spierdalaj - walnęłam go w głowę i skierowałam się do swojego pokoju. Usłyszałam coś jeszcze na temat tego, że pierwszy kontakt cielesny mamy już za sobą. Ignorując go rozejrzałam się po pokoju. Pięciu gwiazdek tu nie miałam, ale na jedną noc mi wystarczy. Skorzystałam z łazienki i położyłam się spać, jednak nie mogłam zasnąć. Próbowałam coś wymyśleć. Jedyne do czego doszłam to to, że walka Itachiego i Sasuke musi szybko nastąpić. Będziemy próbować przemówić mu do tego durnego łba. Jego siła może być przydatna w pokonaniu Akatsuki. Muszę jak najszybciej skontaktować się z Itachim. I z Naruto. On też musi przygotować naszych przyjaciół na ewentualną walkę. Niestety uważam, że nie jest to najlepszy pomoc. Każdy z członków Akatsuki posiada niesamowite umiejętności. Myśląc nad tym, mimo wszystko zmorzył mnie sen.

***
Usłyszałam pukanie do drzwi. Raczej walenie.

- Czego?! - Krzyknęłam.
- Sakurcia, mogłabyś ruszyć ten swój zgrabny tyłeczek i ruszyć w dalszą drogę? - Za drzwi wychylił się Hidan.

- Która godzina? - Zapytałam rozespana ignorując to, że wlazł mi do pokoju.

- Coś przed południem - powiedział jakby nic. Zamrugałam oczami gdyż nie wiedziałam czy dokładnie go zrozumiałam. Po chwili ogarnęłam się.
- Że co?! I ty mnie nie budzisz?! - Ocuciłam się i zaczęłam się drzeć. Ten idiota jakby nigdy nic zaczął rechotać. Wyskoczyłam z łóżka nie zważając nawet na to, że jestem w samych majtkach i koszulce na ramiączkach. Usłyszałam jak zagwizdał. Gdybym miała czas walnęłabym go w ten siwy łeb. Jak na skrzydłach wfrunęłam do łazienki. Prysznic i spakowanie się zajęło mi z dziesięć minut. Po tym czasie ruszyłam z Hidanem w miejsce, przez które będą przechodzić członkowie Teamu 10 i Kakashi. Mieliśmy zamiar przeciąć im drogę. Gdy dotarliśmy na miejsce już wyczuwałam chakrę przyjaciół. Z nieba lał się żar. Tak gorąco nie było od dawna.

- Hidan, idą. Bierzesz Kakashi'ego, a ja Ino, Shikamaru i Chouji'ego - zrzuciłam zbędny plecak.
- Dasz radę? - Zapytał unosząc brew.

- Powinnam. Zresztą Ino Yamanaka to moja była najlepsza przyjaciółka. Zawsze chciałam jej pokazać, że jestem od niej lepsza - uśmiechnęłam się chytrze. Odezwała się we mnie siłą rywalizacji. To co powiedziałam było w pewnym stopniu prawdą. Chcę jej oddać za egzamin na chunnina. Po chwili wskoczyliśmy na drzewa, aby skryć się w ich cieniu. Chakra czterech osób była coraz bliżej. Nas raczej nie wyczuli, ponieważ już od dłuższego czasu ukryliśmy swoją. Pozostało czekać. Chwilę potem zobaczyłam znajome mi twarze. Z ich słów wywnioskowałam, że chcieli tu odpocząć. Szybkim ruchem ujawniliśmy się.
- Kakashi-sensei, przepraszam, że nie dajemy wam odpocząć - przywitałam się.

- Sakurcia, jak go pokonam może jednak skorzystasz z mojej oferty? - Na twarzy Hidana pojawił się szeroki uśmiech. Lubił walczyć, składać ludzi w ofierze Jashinowi, jak to on sobie ubzdurał.
- Niestety nie, skretyniały zboczeńcu - powiedziałam ostro. Zwróciłam wzrok w stronę drużyny Asumy-sensei.

- Możemy? - Przechyliłam głowę w bok.
- Sakura, dlaczego? - Ino wyglądała na przestraszoną. Zerknęłam w prawo. Kakashi już musiał zacząć bronić się przed atakującym Hidanem.

- Żebyście nie przeszkadzali Itachiemu i Kakuzu w zabijaniu Sarutobiego Asumy - odparłam beznamiętnie i ruszyłam w stronę przyjaciół.
 
*...ne? - ...prawda?
 
Szybko pisało mi się ten rozdział. Następny będzie szybciej niż ten. To przez testy. :D Teraz pobawię się w opisywanie walk <hate this> i spotkanie Sasuke, a potem znowu come back do Konohy. Dziękuję za pierwsze komentarze <3. Mata ne!