31 lip 2013

Rozdział 15

Usiadłam na parapecie przy oknie z widokiem na całą Konohę. Zawsze tu siadałam jak czekałam na Tsunade lub gdy ta spała na biurku odurzona sake. Szczególnie nocą widok był wspaniały, tak jak teraz. Światła pochodzące z domów i latarni ulicznych świeciły jasno zlewając się na horyzoncie z rozgwieżdżonym niebem.
- To zaczynamy - stwierdził Itachi widząc wszystkich obecnych. Byli tu Shikamaru wraz z ojcem i dwóch nie znanych mi ninja, którzy jak mniemam mieli wszystko zapisywać. Logiczne, że Nara wszystkim się zajmą.
- Zaczniemy od tego pana - Shikaku pokazał nam zdjęcie blondyna. Konoha miała informacje o Akatsuki , ale nie tak dokładne jakie będzie mieć zaraz. Nim Itachi odezwał się opisując kamikaze wtrąciłam się.
- Zbok i kobieciarz - mruknęłam z niezadowoleniem.
- Nie zauważyłem - zaśmiał się Uchiha.
- Jak widać do ciebie się nie przystawiał, dziwne prawda? - Zapytałam retorycznie. Założyłam ręce w ramkę na piersi.
- Wracając do tematu, Deidara ze Skały - została podana informacja, która już zapewne znajdowała się w aktach.
- Durny kamikaze - wtrąciłam.
- Sakura! - Syknęła Godaime. Chyba zaczynam ją denerwować.
- Używa gliny, z której formuje... - zaczął Itachi.
- Jak on to mówi, sztukę - wtrąciłam.
- Która wybucha - dokończy czarnowłosy rozbawiony moją postawą.
- Nie wydaje się niebezpieczny - stwierdził Shikamaru.
- Nie wolno lekceważyć nikogo z Akatsuki - syknęłam. - On jest jak Naruto, przynajmniej moim zdaniem, ale jeśli chodzi o walkę to umie wykombinować niezwykle efektowne strategie. Mimo wszystko trochę inteligencji ma - dodałam.
- Posiada ładunki o różnej mocy, a najbardziej niebezpieczna jest jego technika, która polega na tym, że wysadza sam siebie - zakończył mój chłopak.
- Wtedy ginie? - Zapytała Tsunade.
- Tak, ale uważa, że sztuka to wybuch i potrafi się tak poświęcić - przewróciłam oczyma.
- Lecimy dalej - stwierdził Shikamaru uśmiechając się na moje komentarze. Pokazał nam zdjęcie Kisame.
- Ryba - rzuciłam krótką piłkę. Tym razem członek drużyny dziesiątej nie wytrzymał i się zaśmiał. Został zmrożony przerażającym wzrokiem Hokage.
- Ma się rozumieć wszelkie wodne techniki? - Zapytał starszy Nara również uśmiechając się pod nosem.
- Dokładnie, ale to wysoki poziom, coś jak Drugi Hokage. Potrafi nawet zmienić się w rekina i żyć w morzu - dodał Itachi. - Pracowałem z nim w parze przez ostatnie trzynaście lat.
- Czyli należy spodziewać się wszystkiego - podsumował Shikamaru.
- Ostatni nasz wiadomy w Akatsuki - powiedziała Hokage podając mi zdjęcie Hidana. Zręcznie podarłam je na kilkanaście kawałków, a później podeptałam nogą.
- Pieprzony gnój, największy zboczeniec na świecie, masochista, kretyn, bezmózga kreatura... - miałam jeszcze kilka epitetów, ale zatrzymała mnie ręka Tsunade oznajmiająca stop.
- Widać, że miałaś z nim do czynienia - zaśmiał się Shikamaru, któremu najwyraźniej udzielił się mój humor.
- Chciał się tylko do mnie dobrać, ale miał większe szanse od Deidary, bo był ze mną na misji - wzdrygnęłam się na samo wspomnienie o tym. - Ludzie, do końca swoich dni będę dziękować Bogom za to, że udało mi się wtedy trafić na oddzielny pokój.
- Zabiję gnoja - warkną Itachi, który do tej pory był spokojny. Zaśmiałam się.
- Możemy przejść do jego umiejętności? - Zapytał Shikaku.
- Nie trzeba, drużyna dziesiąta z nim walczyła i te dane już gdzieś krążą - powiedział Shikamaru. Kiwnęłam głową na znak, że tak będzie szybciej.
- Na tym kończy się nasze źródełko - stwierdził ojciec mojego przyjaciela.
- Konan - rzuciłam jedno słowo. Wtedy usłyszeliśmy hałas zaa okna. Tsunade nawet się nie zdziwiła, tylko wciągnęła intruza do środka.
- Jiraiya, naucz się, że mam drzwi - zobaczyłam mistrza Naruto masującego się pogłowie, gdzie dostał na dokładkę od Tsunade. Rozejrzał się zdezorientowany po pokoju i nagle wybuchnął.
- Konan?! Jak wygląda? - Patrzył co chwilę to na mnie to na Itachiego.
- Niebieskie włosy, pomarańczowe oczy. Piękna kobieta. Nosi kwiat z papieru we włosach - wolałam sama ją opisać niż miałby to zrobić Itachi. Nie żebym była zazdrosna, ale Konan była chyba najpiękniejszą kobietą jaką widziałam.  Ktoś taki jak ja mógł łatwo narobić sobie przy niej kompleksów.
- Dobry Boże - Jiraiya spojrzał na Tsunade i wstał z ziemi.
- Pamiętasz te sieroty, które spotkaliśmy podczas wojny? - Zapytał. Piąta drgnęła.
- Nie mów mi, że to one? - Zdziwiła się Hokage.
- Konan, Nagato i Yahiko. Czy w Akatsuki jest ktoś o takim imieniu? - Zapytał.
- Nie - odpowiedziałam. - Konan zawsze współpracuje z Liderem, chyba łączy ich wspólna przeszłość - dodałam po chwili namysłu.
- Jak się nazywa?
- Pain - rzucił Itachi. Sannin przez chwilę się zastanawiał. W końcu westchnął ciężko.
- Jak wygląda? - Zapytał ponownie.
- Rude włosy, wysoki, ma kolczyki w nosie, uszach, w dolnej wardze i na rękach. Posiada Rinnegana - opisał go Itachi.
- Wygląd pasuje mi do Yahiko, ale to Nagato miał Rinnegana - stwierdził szybko Jiraiya.
- Ty trenowałeś osobę z legendarnym doujutsu i mi o tym nie powiedziałeś? - Zapytała wkurzona Tsunade.
- Gomen ne - zaśmiał się siwowłosy i podniósł ręce w geście pokoju. Na ten znak Hokage fuknęła obrażona.
- Przepraszam, ktoś wyjaśni co jest grane? - Mruknęłam.
- W czasie Drugiej Wielkiej Wojny Ame było polem bitew. W pewnym momencie ja, Orochimaru i Jiraiya natknęliśmy się na trójkę sierot. Orochimaru chciał ich zabić, ale powstrzymał go Jiraiya. Daliśmy im jedzenie. Gdy myśleliśmy, że już gdzieś sobie poszły wróciły do nas i poprosiły, abyśmy nauczyli ich ninjutsu - opowiedziała Tsunade.
- Ja się zgodziłem. W życiu bym nie pomyślał, że te niesamowite dzieciaki będą tworzyć Akatsuki - mruknął Sannin. - Zresztą słyszałem, że zginęli. Zapanowała krótka chwila.
- Wróćmy do umiejętności Konan - poprosił Shikamaru. W końcu jemu też nie uśmiechało się siedzieć tu całą noc.
- To dość oryginalne, ale jej jutsu opiera się na origami. Potrafi tworzyć shurikeny z papieru, sobie dorobić skrzydła czy też zmienić się w kartki papieru. Tylko raz widziałem ją w akcji, ale uważam, że dysponuje dużą mocą. Nie jest chaotyczna, potrafi myśleć logicznie, jest inteligentna - opisał jej umiejętności Itachi. - Mogę zaryzykować i powiedzieć, że jej umiejętności opierają się o fuuton - dodał.
- Ja się na jej temat nie wypowiem, bo mogę śmiało wywnioskować, że bardzo się rozwinęła od czasu treningu ze mną - mruknął Jiraiya.
- Przejdźmy do Paina - wtrącił Shikaku.
- Pozorny Lider Akatsuki. Posiada Rinnegana. Więcej nie wiem na jego temat - wzruszył ramionami Itachi.
- Jego moc na pewno jest potężna. Z Rinneganem... - zastanawiała się na głos Tsunade. Zerknęłam zaa okno odrywając się od tego wszystkiego. Światała w oknach domostw powoli gasły. Westchnęłam.
- Akatsuki przygotuje coś specjalnego dla Konohy - stwierdziłam wstając z parapetu. Każdy popatrzył w moją stronę. - Mają świadomość, że ja i Itachi przekażemy Konosze wszystko co wiemy - dodałam.
- Mamy mało czasu, dziś mija piąty dzień od naszej ucieczki - stwierdził Itachi. Kiwnęłam głową.
- Ruszajmy dalej.
- Został nam jeszcze Tobi i Kakuzu - powiedziałam podchodząc do Itachiego. Objęłam go rękoma w pasie.
- Co robisz? -Mruknął, ale również mnie objął.
- Mam ochotę się przytulić to się przytulam. Od tego mam chłopaka - uśmiechnęłam się. Itachi cicho się zaśmiał i pocałował mnie w czoło. W sumie to i tak nikt nie zwracał na nas uwagi.
- Kakuzu walczył wtedy z Hidanem, więc też go rozgryzłem - wtrącił Shikamaru bawiąc się ołówkiem.
- Mogę coś dodać? - Zapytałam podnosząc rękę jak do odpowiedzi udając powagę. Hokage kiwnęła głową.
- Pieprzony materialista, plus ma jakieś dziewięćdziesiąt lat - uśmiechnęłam się skupiając się na pierwszych dwóch słowach w swojej wypowiedzi. Obserwowałam złość Tsunade. Ta za to uderzyła Jiraiyę w ramię i warknęła.
- Za co?! -Krzyknął oburzony masując obolałą kończynę.
- Na czymś muszę się wyładować, a nie mogę niszczyć mebli, bo mi powiedzieli, że nowych nie dostanę - wymamrotała wkurzona. Zaśmiałam się. Ktoś poszedł po rozum do głowy. Słysząc mój donośny śmiech Tsunade jeszcze bardziej się obraziła.
- Został nam Tobi - wrócił do tematu Shikamaru.
- W sumie to Obito - wtrącił Itachi.
- Posiada Sharingana identycznego jak Kakashi, więc myślę, że to on musi go pokonać. To takie same oczy, między nimi jest połączenie - dodał.
- To mamy wszystko? - Zapytał jeden z ninja, który to wszystko notował.
- Myślę, że tak - zakończyłam. - Możemy się rozejść? - Zapytałam Hokage.
- Tak - stwierdziła Tsunade.
- Ja i Shikamaru przeanalizujemy jak najszybciej wszystko co wiemy i zwołamy naradę Jouninów. Ustalimy strategię - stwierdził ojciec Shikamaru. - W razie jakiś pytań przyjdziemy do was - dodał patrząc na nas.
- Dobra, ale jak coś to właźcie do domu nie czekając aż ktoś wam otworzy drzwi, bo znając nasze lenistwo nie będzie chciało nami się schodzić - zaśmiałam się. Shikamaru kiwnął głową. Wyszliśmy z biura Hokage.
- Co będziemy robić? - Zapytałam ziewając.
- Spać - zaśmiał się Itachi. Złapał mnie za rękę i skierowaliśmy się w stronę mojego domu.
***
[Naruto]
Nie wiem po jaką cholerę ten stary dziad zrywa mnie w środku nocy z łóżka. Wojna idzie, więc chcę się wyspać. Półprzytomny i zły wyszedłem z domu.
- Choć Naruto, mam do ciebie ważną sprawę - powiedział Ero-sannin kładąc mi rękę na ramieniu.
- Czy to nie mogłoby zaczekać do rana? - Ziewnąłem. Na ulicy nie było widać żywej duszy.
- To ważne. Chodzi o Kyuubiego - powiedział. Ożyłem słysząc imię demona. - Wiesz, że można kontrolować moc Bijuu? - Zapytał.
- Sensei , dopiero co skończyłem trening Sennin Modo - mruknąłem. - Wiesz, że z Kyuubim ciężko mi się dogadać.
- Wiem, ale przydałoby się gdybyś panował nad jego chakrą - powiedział spokojnie. Zastanowiłem się nad jego słowami. Nigdy nie stworzyłbym sytuacji zagrażającej innym.
- Gdzie idziemy? - Zapytałem.
- Porozmawiać z Tsunade i Radą - powiedział gdy weszliśmy do budynku Hokage. Gdy weszliśmy do gabinetu Babuni zauważyłem członków Rady.
- Jiraiya. Przedstawiłam im twoją prośbę - oznajmiła poważnie Babcia. Dziwnie się czułem gdy spostrzegłem, że wzrok tych staruszków jest skierowany w moją stronę.
 - Nie uważamy, żeby to był dobry pomysł - krótko przedstawili swoją opinię w tym temacie.
- To chyba ja mam najwięcej do powiedzenia w tym temacie - odezwałem się. - Zrobię to! - Zacisnąłem ręce w pięści.
- Wygadany i uparty jak ojciec - usłyszałem prychnięcie kobiety z Rady. Uśmiechnąłem się.
- Dziękuję za komplement - odszczekałem. - Jak ma to wyglądać? - Zwróciłem się w stronę Jiraiyi.
- Stworzymy ci na dachu tego budynku specjalne pomieszczenie, w którym będziesz mógł stoczyć bitwę z Lisem. Dowiedzieliśmy się jak ma to wyglądać, ale dokładnie przedstawimy ci to jutro jak zaczniesz - wyjaśniła Tsunade.
- Czyli teraz mogę iść spać - bardziej stwierdziłem niż zapytałem.
- Naruto, to poważne. Mamy mało czasu. Akatsuki... - nie dokończyła.
 -Dobranoc! - Krzyknąłem wyskakując przez okno. Mimo tego co powiedziałem, wiem, że nie zasnę. Jutro czeka mnie śmiertelnie ważna misja. Walka z samym Kyuubim. Nie ma mowy, żebym zasnął. Udałem się na głowę Czwartego. Gdy już tam byłem, położyłem się na zimnej skale. Gwiazdy świeciły dziś wyjątkowo jasno. Uśmiechnąłem się.

- Tato, dodaj mi sił - wyciągnąłem dłoń ku niebu.




***
Shit on all world! Nie mam internetu, a teraz siedzę u koleżanki i dzięki jej dobremu sercu, któro zlitowało się widząc mnie jak chcę, nie mogę wstawić tego durnego rozdziału pozwoliła, a w sumie zaproponowała mi zrobić to u siebie. Niech jej Jashin pobłogosławi. Wracając do tego tekstu powyżej, nie jestem tym razem zadowolona. Wrrr. Wiecie jakie to okropne nie mieć internetu gdy przez cały dzień jest tak gorąco, że z domu nie da się wyjść, więc siedzi się w domu. Oczywiście przy komputerze. Nie ma to jak Simsy. :3 Durna Neostrada... brat popsuł coś w ruterze, bo mu coś internet przerywał, a level w LoL'u się sam nie w expi, czy jakoś tak. Przyjechał jakiś ktoś, pogrzebał i stwierdził, że przywiezie nowy, ale nie przywiózł. Tato dzwonił i powiedzieli, że jeszcze coś tam kombinują... Taki krótki wywód jak ludzie potrafią stwarzać problemy. Przynajmniej nie mam co robić, więc piszę rozdziały. Następny będzie za tydzień, w czwartek lub piątek. Mata ne i nie roztopcie się od słońca jeśli też u was nie da się oddychać. :*  

Gomen ne za błędy. :)

14 lip 2013

Rozdział 14

Zapanowała cisza. Wszyscy chcieli wiedzieć co nam grozi. Chcieliśmy szybko wyjaśnić sytuację.
- Brzask jest na nas zły. Nie mamy wątpliwości, że nas zaatakują - zaczęłam. Itachi wysuną się na przód.
- Pozwolisz, że ja wszystko wytłumaczę - zwrócił się do mnie. Kiwnęłam głową na zgodę i usiadłam na blacie biurka, za którym zwykle siedziała Starszyzna i Hokage.
- Jako, że w Akatsuki byłem już prawie trzynaście lat Pain darzył mnie dużym zaufaniem. Akatsuki składa się na chwilę obecną z siedmiu członków: Deidara, Konan, Pain, Kakuzu, Hidan, Kisame i Tobi. Umiejętności każdego przedstawię później jednostce odpowiedzialnej za ułożenie taktyki przeciwko wrogowi. Ich celem jest zebranie wszystkich Biju i połączenie ich w dziesięcioogoniastego - zaczął przedstawiać sytuację. Tyle to i ja wiedziałam. Patrzyłam na twarze zebranych. Zdziwili się na samo pojęcie Juubiego.
- Coś takiego istnieje? - Zapytał ojciec Shikamaru. Mimo wszystko na sali panował spokój.
- Każdy shinobi zna legendę o Mędrcu Sześciu Ścieżek, Praojcu ninja, ale nikt się nie zastanowił dlaczego był uważany niemal za świętość - westchnął. Sama zauważyłam, że nigdy nic na ten temat nie czytałam. - Na świecie istniał potwór Juubi, Mędrzec zapieczętował jego moc w sobie, a z ciała stworzył księżyc. Jednak wiedział, że po jego śmierci bestia uwolni się. Podzielił ją na dziewięć części i rozesłał w cztery strony świata i zostawił po sobie technikę pieczętującą - dodał.
- Był Jinchuurikim Juubiego? - Zapytał Shikamaru. Itachi kiwną głową. Jak zwykle mózgi Nara pracują na wyższych obrotach.
- Akatsuki pragnie odwrócić ten proces? - Kolejne pytanie zostało potwierdzone. Ludzie naprawdę zaangażowali się i zadawali pytania oraz rozmawiali cicho między sobą.
- Lider chce uczynić z siebie naczynie na Juubiego? - Tym razem Itachi nie odpowiedział.
- To nie on tak naprawdę kieruje Akatsuki. Tą informację posiadam tylko ja, gdyż człowiek, który jest liderem również należy do klanu Uchiha - zacisnął ręce w pięści. - Może dla tego mi zaufał i o tym powiedział - zastanawiał się na głos. Nie miałam o tym bladego pojęcia.
- Kto to? - Zapytałam. Sama byłam tym zdziwiona. Jak widać trzeba było wiele lat infiltracji organizacji, żeby dowiedzieć się tylu ważnych rzeczy. Dopiero teraz zauważyłam, że Konoha powinna Itachiego nosić na rękach i całować po stopach. Nie zaprzątając sobie tym głowy zaczęłam słuchać kontynuacji wypowiedzi mojego ukochanego.
- Osoba, którą uważano za zmarłą - jego wzrok skierował się w stronę Kakashiego. - Kakashi-senpai, to Obito - powiedział. Zerknęłam na swojego mistrza. Nie za bardzo wiedziałam co się dzieje. Reakcja mojego byłego sensei była po prostu dziwna.
- On zginął - szepnął. - Zresztą Obito kochał Konohę, więc nigdy by jej nie zdradził - uśmiechnął się.
- Przykro mi, ale tego jestem pewny. To naprawdę on - Itachi kontynuował. - Chociaż jeżeli by tak na niego spojrzeć to rzeczywiście inny człowiek. Zmienił się - dodał.
- Jakim cudem żyje? Pamiętam, że jego prawa strona ciała została zgnieciona przez głaz w walącej się jaskini. Jego obrażenia były zbyt wielkie, aby mógł żyć - powiedział pewniej. W jego głosie wyłapałam strach. Musiał być kimś ważnym dla niego. Uchiha się nie odezwał. Widziałam zmiany na twarzy Kakashiego, szok, niedowierzanie, a później ból.
- Co ten idiota zrobił?! - Uderzył się w czoło. Normalnie zaśmiałabym się, ale czułam, że to bardzo ciężka chwila dla Hatake.
- Kakashi-sensei, kim on dla ciebie był? - Zapytał Naruto, który jak do tej pory siedział cicho słuchając. Wszyscy skierowali wzrok w jego stronę.
- Ja, Obito Uchiha i Rin Nohara tworzyliśmy drużynę pod dowództwem Minato Namikaze. Gdy mieliśmy po trzynaście lat trwała wojna, a wiosce brakowało ludzi. Pewnego dnia Sandaime wysłał nas na misję, która była dość niebezpieczną jak na zgraję dzieciaków. Chwalono nas, byliśmy bardzo uzdolnieni. Trzeci uznał, że damy sobie radę. Tego dnia zostałem mianowany Joninem, więc rozdzieliliśmy się - dopiero teraz przerwał. Nigdy nie słyszałam, żeby Hatake powiedział tyle słów na raz. - Minato-sensei udał się na pole bitwy, pomóc ludziom i przyciągnąć wrogów w swoją stronę robiąc nam przejście, a my mieliśmy wysadzić most Kannabi, aby wrogowie nie mieli drogi do ucieczki, ani dostarczenia zaopatrzenia. W trakcie drogi zaatakowali nas ninja z Iwa i porwali Rin. Ja jako kapitan drużyny uważałem, że najważniejsze jest powodzenie misji. Niesamowicie się wtedy myliłem. Obito powiedział, że idzie ratować Rin. Powiedział mi, że ten, który nie przestrzega zasad jest śmieciem, ale ten który zostawia przyjaciół jest gorszy od śmiecia - zdziwiłam się słysząc te słowa. Były one mottem drużyny siódmej. - Po tym rozdzieliliśmy się. Nie zaszedłem daleko. Dotarły do mnie jego słowa. Byłem bardzo arogancki. Uważałem, że najważniejsze są zasady i prawa, których nie wolno pod żadnym wypadkiem naruszać. Twierdziłem, że Obito staje mi tylko na drodze, a Rin przydaje się tylko do leczenia ran. Wtedy zrozumiałem, że mimo wszytko są moimi przyjaciółmi i razem tworzymy drużynę. Pognałem tak szybko jak tylko umiałem w stronę Obito.  Na szczęście dogoniłem go za nim zaczął działać. Przed jaskinią czekało na nas powitanie. Wtedy w walce straciłem lewe oko. Mimo wszystko uwolniliśmy Rin. Niestety, zbyt długo się ociągaliśmy. Gdybym od razu ruszył z Obito nic by się nie stało i zdążylibyśmy. Wróg dostał posiłki. Zburzyli jaskinię, a jeden z wielkich głazów przygniótł prawą stronę ciała Obito. Gdy umierał powiedział, że jako jedyny nie dał mi prezentu z okazji mojego awansu, więc poprosił Rin o przeszczepienia jego sharinganu w miejsce mojego lewego oka. Razem z Rin przeżyliśmy, bo znalazł nas Minato-sensei, ale Obito zginął. Straciłem wtedy najlepszego przyjaciela - zatrzymał się. Wpatrywałam się w niego będąc w głębokim szoku. Przeleciałam wzrokiem po pozostałych w pomieszczeniu i zauważyłam podobną reakcję. Zerknęłam na Naruto, który również patrzył na mnie.
- Nie mogę uwierzyć, że on żyje. Wolałbym, żeby był martwy niż żył jako sprawca naszych kłopotów. To kompletnie inna osoba. Kochał Konohę i wszystkich jej mieszkańców całym sercem. Zresztą jego marzeniem było zostanie Hokage - uśmiechnął się delikatnie. Nie dziwie się, że nie dopuszczał na początku myśli, że on żyje. Jego bliska osoba sprawia mu teraz wielki ból.
- Kakashi, prawdopodobnie tylko ty będziesz mógł go zatrzymać. Macie te same umiejętności przez sharingana - odezwał się Itachi. Szarowłosy kiwną głową.
- Wracając do sedna sprawy, z tego co jeszcze wiem Kabuto z nim współpracuje, ale nie wiem czy wykorzystają jego umiejętności - westchnął.
- Planowali wywołać kolejną Wielką Wojnę - dodał. No to kompletnie zbiło mnie z tropu.
- Obito kilka lat temu współpracował z samym Madarą. Chce go przywrócić do życia. Chcą przejąć władzę nad światem.
- Jakie oryginalne - wtrąciłam.
- Ogólnie to tyle, więc pasowałoby powiadomić mieszkańców o całej sytuacji, przygotować schrony, punkty medyczne i wezwać sojuszników. Musimy być gotowi w każdej chwili - zakończył.
- Dziękujemy ci Itachi - wstała Tsunade. - Tobie Sakura też. Możecie iść odpocząć, ale później was do siebie wezwę, aby ustalić szczegóły - powiedziała po czym skierowała się do reszty. - Do roboty, musimy się przygotować - ochoczo zaczęła przydzielać zadania. W tym czasie cicho wymknęłam się z Itachim z pokoju, gdyż wiedziałam, że skoro mamy chwilę spokoju musimy z niej skorzystać.
- Pójdziemy do mnie, jeżeli mój dom jeszcze stoi - uśmiechnęłam się i złapałam go za rękę. Widziałam jego okropną minę. - Tak, musisz przejść przez centrum miasta, jakoś przeżyjesz wśród normalnych ludzi - zaakcentowałam wyraz "normalnych". Wyszliśmy z budynku i od razu oślepiły nas promienie słoneczne. Powolnym spacerem ruszyliśmy do naszego celu. Ludzie przyglądali nam się z zaciekawieniem. Itachi nie czuł się z tym swobodnie.
- Człowieku, od dzisiaj znowu żyjesz pośród ludzi, więc spróbuj wyglądać na zadowolonego - stanęłam przed nim zatrzymując go.
- Po prostu dziwnie się czuję - złapał mnie za rękę. Pocałowałam go w policzek i ruszyliśmy dalej. Po chwili z oddali zobaczyłam swój dom.
- Pozytyw, jednak stoi - uśmiechnęłam się do siebie. Otworzyłam drzwi. Zdziwiłam się gdyż w środku panował idealny porządek.
- Zapomniałaś powiedzieć sprzątaczce, że nie będzie musiała zaglądać?
- Komuś wrócił humorek - mruknęłam gdy to usłyszałam.
- Nie tylko - Uchiha złapał mnie w tali i zaciągnął na kanapę w salonie. - Odpoczywajmy póki możemy - uśmiechnął się chytrze i pocałował mnie. Trwaliśmy tak przez chwilę, lecz wiedziałam, że oczekiwał więcej.
- Jak chcesz w ten sposób odpocząć? - Zapytałam w przerwach na oddech. Wyczułam, że tylko się uśmiechnął. Oderwałam się od niego.
- Nie ma tego dobrego - wstałam z kanapy. - Idę zrobić zakupy do sklepu obok i potem kolację - powiedziałam kierując się w stronę drzwi. - Później wezmę kąpiel, bo naszła mnie ochota - zastanawiałam się na głos.
- Dziwne, mnie też - uśmiechnął się. Spojrzałam na niego i zwaliło mnie z nóg. Jego uśmiech wpływał na mnie niepokojąco źle. Był zbyt przystojny, przez co musiałam mu ulec.
- Może być - rzuciłam obojętnie i wyszłam z domu. Szybko dostałam się do sklepu.
- Ohayo, Pani Spetto - uśmiechnęłam się. Starsza kobieta aż klasnęła w dłonie i wybiegła za lady.
- Sakura, nawet nie wiesz jak się cieszę, że nic ci się nie stało - powiedziała wzruszona.
- Dziękuję, ale taki był plan, a ja... - nie dokończyłam.
- Tak, wiem...ty zawsze trzymasz się planu - uśmiechnęła się. Zrobiłam zakupy i wróciłam do Itachiego. Przygotowałam szybki posiłek. Razem zjedliśmy.
- Trochę dziwnie jeść razem, w normalnym domu jako zwykły człowiek - uśmiechnął się.
- Przyzwyczajaj się - wstałam i odniosłam naczynia do zlewu.
- Ty gotowałaś, ja zmywam - zaproponował. Pasowała mi nawet taka umowa. Skierowałam się do łazienki. Nalałam wody do obszerniej wanny. Gdy woda się lała dodała trochę płynu do kąpieli, aby po chwili zobaczyć wannę wypełnioną pianą. Powili pozbyłam się swoich ubrań i naga weszłam do baseniku z ciepłą wodą, która napełniła prawie całą wannę w przeciągu kilku minut. Usiadłam na dnie, oparłam głowę o brzeg i przymknęłam powieki. Dopiero teraz poczułam ból pleców po wizycie w szpitalu. Zbyt gwałtownie wstałam wtedy z łóżka i do tego przeskoczyłam przez to cholerne biurko w recepcji obciążają kręgosłup. Nie chciałam kombinować z medycznym ninjutsu. Przekręciłam głowę i jęknęłam zaciskając zęby. Sięgnęłam dłonią ku miejscu, które mnie bolało i zaraz tego pożałowałam. Zaczęło boleć jeszcze bardziej. Do szpitala nie wrócę, nie ma mowy. Sama sobie poradzę. Siedząc w wannie, rozgrzewając swoje ciało poprzez bardzo ciepłą wodę, starałam się zrelaksować i wyciszyć niwelując ból. Stwierdziłam, że przydałby mi się masaż. Usłyszałam otwierane drzwi.
- O! Właśnie ciebie potrzebuję, mój masażysto - uśmiechnęłam się zachęcająco do Itachiego.
- Jak sobie życzysz - szepnął. Usiadł na brzegu wanny, spuścił nogi do wody i rozszerzył kolana. Oparłam się o ściankę. Położył swoje dłonie na moich barkach, z których spływały kropelki wody. Delikatnie masował mi ramiona, raz na jakiś czas zjeżdżając palcami odrobinę niżej, w stronę łopatek. Z każdym mocniejszym, a nawet słabszym dotknięciem jego dłoni przyśpieszał mi oddech. Z każdą chwilą czułam się coraz lepiej, a ból ustępował. Zamykałam co chwilę oczy pozwalając sobie odpłynąć. Z kolejną chwilą coraz bardziej z trudem przychodziło mi ukrycie ulgi jaką odczuwałam z każdym dotknięciem jego zimnych palców, a co jakiś czas z moich ust wydobywały się głośniejsze westchnięcia, jednak nie oznaczające bólu. Czułam, że jego dłonie zjeżdżały co chwilę coraz niżej o kilka, a nawet kilkanaście centymetrów. Przyciągał mnie coraz bliżej siebie o ile to było możliwe.
- Dziękuję, już jest dobrze - przerwałam ciszę swoim słabym głosem, wyrywając go ze swoich rozmyślań.
- Do usług - zdjął swoje ręce z moich ramion, ale nie wyszedł z wanny. Odwróciłam się patrząc na niego. Pożerał mnie wzrokiem. Czułam, że miałam zaczerwienione policzki od ciepła, a moje włosy pod wpływem wilgoci zakręciły się trochę. Końcówki były mokre.
- Nachyl się - poprosiłam, a gdy to zrobił pocałowałam go w policzek.
- Dziękuję, za ten masaż i ogólnie za wszytko - uśmiechnęłam się. Wpatrywał się we mnie jak zaczarowany.
- Nie dziękuj - powiedział, chwytając mnie nagle w talii. Podniósł mnie nieco do góry i niecierpliwie wbił swoje wargi w moje usta. Zarzuciłam mu swoje ręce na szyję i pociągnęłam za sobą do wody, która rozbryzgała się chlapiąc całą łazienkę. Masował mnie wargi językiem raz po raz przygryzając je delikatnie zębami. Oplotłam go nogami w pasie.  Wplątałam jedną dłoń w jego czarne włosy, przy okazji rozpuszczając je z kucyka. Nawet nie zauważyłam, że nie miał na sobie ubrań. Nadal się całując rozgrzewaliśmy swoje ciała. Zaczął napierać swoim ciałem na moje, co zbytnio mi nie przeszkadzało. Opuściłam swoje dłonie i zaczęłam wbijać swoje paznokcie w jego plecy.
- Może mi powiesz co dalej? - Zapytał, przenosząc swoje usta nad mój obojczyk.
- Pomyślmy... - zamruczałam uwodząco.
- Może tak umyję ci plecy? - Zaproponował, na co zaśmiałam się perliście. Po namydleniu i spłukaniu mojego ciała pocałowałam go jednocześnie próbując również go umyć. Po tym wyskoczył z wanny i podał mi rękę. Chwyciłam ją. Ledwo co wyszłam z wody, Itachi pocałował mnie gprąco. Nie wytrzymałam. Położył mnie na zimnej podłodze, przez co na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. Mój chłopak zaczął całować moją łydkę, tuż pod kolanem i z każdą sekundą szedł coraz wyżej, ominą biodra i ponowił pieszczoty nad pępkiem. Gdy nasze usta ponownie się spotkały, spomiędzy moich warg wydobył się ciszy jęk. Itachi położył się na mnie, opierając się łokciami o ziemię, a jego tors napierał na moje piersi. Odczuwaliśmy tą samą potrzebę seksu.
- Przeniesiemy się na łóżko? - Wymruczałam. Nie usłyszałam odpowiedzi. Czarnowłosy wziął mnie na ręce i skierował się w stronę mojego łóżka. Tam spełniliśmy się i zadowoleni zasnęliśmy w swoich ramionach.
***
- Wstawaj - usłyszałam koło ucha. Zadowolona otworzyłam oczy.
- Która godzina? - Przeciągnęłam się i ziewnęłam.
- Jest wieczór - powiedział. - Przed chwilą był tu posłaniec od Tsunade. Przynajmniej uprzedziła nas o spotkaniu z godzinnym wyprzedzeniem - pocałował mnie w obojczyk. Mruknęłam z zadowolenia.
- Czyli mamy jeszcze czas - uśmiechnęłam się. Podniosłam się na łokciach. - To teraz gadaj. Jakoś szybko powróciłeś mi do zdrowia -dodałam.
- Wątpisz w umiejętności Tsunade? - Na pytanie odpowiedział pytaniem. - Po za tym wtedy nie straciłem przytomności. Byłem poważnie ranny i zbytnio nie mogłem się ruszać. Bez pomocy medyka pewnie bym się tam wykrwawił, ale jak widać Hokage mnie naprawiła - uśmiechnął się.
- Świetnie, a teraz mi powiedz co z Sasuke - dodałam.
- Jesteś za bardzo ciekawska - zaśmiał się. - W sumie to tu trochę ciężko, ale to zostawię dla siebie - uniosłam ręce do góry.
- Tak, więcej sekretów - mruknęłam niezadowolona. Wstałam z łóżka i poszłam wykombinować sobie jakieś ciuchy. Ubrałam się w czarny top na grubych ramiączkach odsłaniający brzuch i czerwoną spódnicę do ziemi z rozcięciem po prawej stronie aż do połowy uda. Kilka minut później szłam przytulona w Itachiego do siedziby Hokage. Gdy już staliśmy przed jej obliczem do pomieszczenia weszło kilka osób, jak zgadywałam odpowiedzialnych z wymyślenie taktyk przeciwko Akatsuki.
- Itachi, taka prośba na przyszłość. Jak będziesz otwierać drzwi posłańcowi ode mnie to weź się kompletnie ubierz, bo teraz mi dziecko będzie mieć koszmary o straszny członku Akatsuki - odezwała się Tsunade. Uchiha potraktował to jako żart.
- Przepraszam, ale zostałem zbudzony. Zmęczyliśmy się trochę...ekhm... - odkaszlną teatralnie - i poszliśmy się przespać. - Teraz zabrzmiało to jeszcze dwuznacznie. Zaśmiałam się, a Godaime machnęła tylko na nas ręką i przystąpiliśmy do celu naszego spotkania tutaj. Co chwile wtrącaliśmy jakieś zabawne uwagi, bo póki co jesteśmy szczęśliwi i czerpiemy z tego szczęścia ile się tylko da.




Jej, udało mi się wstawić przed północą. :D Myślałam, że uda mi się wcześniej to napisać, ale jak widać coś nie wyszło, ale miało być do 14 to jest :D. Dostałam się do wybranego Lo i nawet poznałam już mniej więcej ziomków ze swojej klasy. Powiem tylko, że będzie mi śmiesznie przez następne trzy lata. Bo chyba to trochę śmieszne, aby ludzie którzy w ogóle się nie znają i nigdy nie widzieli się na oczy wykombinowali rozmowę na ponad 1000 komentarzy pod postem na fb. :D 

Gomen ne za błędy. :)