24 gru 2013

Rozdział 17

Gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne, gomenne!
WESOŁYCH ŚWIĄT! <3
Byłam lekko zmieszana. Myślałam o Naruto. Nie wiedziałam, że emocje mogą tak szybko zmieniać się u człowieka. Chociaż gdy teraz błądziłam w pamięci moje zachowania też często były irracjonalne i często miałam napady rozstrojenia emocjonalnego. Nie zaprzątając sobie tym więcej głowy postanowiłam, że udam się do niego. Był wieczór, więc uważam, że odpoczął po porannej dawce adrenaliny. Stwierdziłam, że wejdę przez okno. To chyba pierwszy raz kiedy wpraszam się tak do kogokolwiek. Nie licząc Hinaty, oczywiście. A może i nie? Akatsuki zmieniło moje zachowanie. Szybko znalazłam się w salonie blondyna. Zauważyłam go śpiącego na kanapie. Uśmiechnęłam się, widząc delikatny uśmiech na jego twarzy. Z rozwalonego posłania łóżka wygrzebałam koc, którym go nakryłam. Rozejrzałam się dookoła. Przydałoby się ogarnąć ten malutki syf. Zajęło mi to większą chwilę, ale byłam zadowolona, że mogę czuwać nad Naruto chociaż w taki sposób. Udałam się do kuchni i zaparzyłam wody na herbatę oraz stwierdziłam, że zrobię kanapki dla tego głodomora. Gdy wszystko było gotowe zaniosłam posiłek do salonu i postawiłam go na stoliku, a sama wygrzebałam jakąś książkę, których ostatnio namnożyło się w mieszkaniu chłopaka. Usiadłam w fotelu i podkuliłam nogi. Próbując ostudzić herbatę dmuchając na nią, wertowałam książkę. Opowiadała o Wiosce Wiru. Pewnie Jiraya-sama mu ją skombinował. Mimo tego nie skupiłam się zbytnio na lekturze. Po pewnym czasie zauważyłam, że blondyn nie śpi, a patrzy się w sufit. Był przygnębiony. Wstałam i powoli podeszłam do niego.  Usiadł zrzucając koc na bok. Przytuliłam go mocno do siebie. Teraz zrozumiałam, że bardzo go kocham. Nie wyobrażam sobie życia bez niego. To naprawdę mój brat. Odsunęłam się lekko od niego:
- Naru, dasz sobie radę - wiedziałam, że zadanie pytania typu "czy wszystko w porządku" byłyby idiotyczne.
- Jak zawsze. Moi rodzice nade mną czuwają - westchnął i wskazał palcem w górę.
- I twoi przyjaciele, tu na ziemi - uśmiechnęłam się. Wtedy ujrzałam rząd jego białych ząbków. Usiadł opierając się o oparcie kanapy, a nogi wyłożył na stolik. Przytuliłam się do jego piersi. Objął mnie ramieniem i narzucił na nas okrycie.
- Sakura, dałaś sobie radę - przerwał ciszę. Spojrzałam na niego zaskoczona. Wreszcie doczekałam się słów, na które czekałam od powrotu do Konohy. To tylko potwierdziło , że jest on moją bratnią duszą. Kiwnęłam głową potwierdzająco.
- Jesteśmy po prostu zajebiści. Team 7 - próbowałam rozładować atmosferę. Uzumaki zatwierdził to mocniej mnie do siebie przytulając. Siedzieliśmy w ciszy. W końcu usłyszałam westchnięcie Naruto.
- Wszyscy poznali prawdę, hę? - Mruknął patrząc w niebo za oknem.  Kiwnęłam głową, chociaż po chwili zastanowiłam się.
- W sumie to nie - rzuciłam beznamiętnie. Czułam spojrzenie blondyna na sobie. - W pewnym momencie straciliśmy obraz. Mniej więcej po tym jak Czwarty uratował swoją żonę - urwałam.
- Czyli nie widzieliście wszystkiego? - chłopak zdziwił się.
- Słyszeliśmy tylko krzyk, prawdopodobnie twojej matki - spojrzałam mu w oczy. Westchnęłam. - Myśleliśmy, że to przez Lisa, ale jak teraz o tym myślę to mógł być Obito.
- Ciekawi mnie dlaczego on to robi. Kakashi wspomniał, że mój ojciec ich trenował - powiedział.
- Kakashi-sensei mówił także, że Obito były dobrym człowiekiem i kochał wioskę - dodałam. - Myślę, że musi mieć jakiś powód. Taka zmiana nie nastąpi w człowieku od tak. Chociaż po poznaniu członków Akatsuki to stwierdzam, że dużo im nie trzeba było, ale nimi manipuluje Uchiha - myślałam głośno. Naruto założył ręce za głowę, również analizując całą sytuację.
- A może nim też ktoś manipuluje? - Zapytał blondyn przerywając ciszę. Zamrugałam kilka razy oczami, które same mi się zamykały. Chciało mi się spać.
- To też jest prawdopodobna opcja. Pogadam z Itachi'm na ten temat - odparłam wiążąc włosy gumką, którą miałam na  nadgarstku.
- A właśnie co tam u niego? U was? - Wyszczerzył ząbki. - Kiedy będę wujaszkiem, co? - Słysząc to zarumieniłam się wyraźnie.
- Naruto! - Pisnęłam, rzucając w niego poduszką. Zaczął się śmiać, a ja po chwili dołączyłam do niego. Kilka minut później uspokoiliśmy się, a on spojrzał na mnie wymownie.
- Bez przesady. Kochamy się, jesteśmy ze sobą, ale nigdy nie rozmawialiśmy o czymś takim jak rodzina. Co prawda raz napomknął, że chce ze mną spędzić resztę życia, ale to gdy rozmawiał z... - w porę urwałam. Nie chciałam nikomu nic mówić o Sasuke. W końcu nawet nie znam szczegółów. - Zresztą nieważne. Lada dzień wybuchnie wojna, a Akatsuki będzie chciało się na nas zemścić. To kiepski pomysł. - Wyszeptałam z lekkim uśmiechem chowając twarz w kolanach. Wtedy poczułam dłoń Naruto, która gładziła moje włosy.
- Będziecie wspaniałą rodziną - uśmiechnął się. Zrobiło mi się ciepło na sercu, gdy wyobraziłam sobie obrazek, na którym byłam ja i Itachi, a na naszych kolanach siedziała dwójka dzieci, chłopak i dziewczynka zawinięci w cieplutkie kocyki. Opowiadałyby nam co dziś robiły w akademii, a my z radością słuchalibyśmy opowieści o ich przygodach delektując się każdym słowem.
- Za to ty będziesz najlepszym Hokage jakiego Konoha będzie miała. Tylko do tego przydałaby ci się jakaś żonka - szturchnęłam go w bok. Uśmiechnął się zniewalająco.
- Jestem na dobrej drodze do tego - przeciągnął się jak kot. Patrzyłam na niego wyczekująco.
- Mam ci jeszcze zdradzać w kim jestem zakochany jak wariat? - Zapytał retorycznie. Wzięłam swój kubek z zimną już herbatą.
- Hinata - mruknęłam pijąc napój. Uniosłam wzrok pełen wyższości nad niego. Tak, jego mina potwierdzała moje zwycięstwo. - To jesteście już razem? - Zapytałam.
- Zdziwię cię, bo tak. Zresztą nie tylko ja się ostatnio sparowałem - ochłonął lekko.
- Mów! - Pisnęłam podekscytowana łapiąc go za przedramię. Westchnął ciężko zdejmując nogi ze stolika.
- Na ploty to może lepiej idź do Ino, co? - Uniósł sugestywnie brew.
- Gadaj, bo nie wytrzymam zanim się z nią spotkam - uśmiechnęłam się.
- To zaczynając od pani wymienionej powyżej, ukradła nam Sai'a, ale możliwe, że zauważyłaś to przy twoim ostatnim włamaniu do wioski - mówił gestykulując. Kiwnęłam głową potwierdzająco. - Ten Ten jest z Nejim i tyle tylko wiem. Po prostu nie widzimy się za często, aby pogadać czy coś. No i Shika jest z Temari, ale to również była tylko kwestia czasu. Oprócz tego wszystkiego Kiba znalazł sobie jakąś tam dziewczynę z Kiri, ale nie mieliśmy okazji się poznać. Jednak chłopak jest zadowolony i może wyjdzie z tego coś poważniejszego - zakończył. Oparłam się o kanapę i zastanawiałam się przez chwilę.
- Patrz. Stajemy się jonnin'ami, dostajemy poważne misje. Zakochujemy się i snujemy plany o założeniu rodzin. Lada dzień dostaniemy swoje drużyny i obejmiemy przywództwo w naszych klanach. Dorastamy - kiwnęłam nie dowierzając głową.
- Chyba przyszła kolej na nasze pokolenie - uśmiechnął się. Ziewnęłam głośno.
- Wiesz, będę już uciekać. Itachi oszaleje sam w domu. Jest nieprzyzwyczajony do cywilizacji - zaśmiałam się.
- Jasne. Idę jutro potrenować. Jak znajdziesz chwilę to będę na polu trzecim - powiedział gdy stałam już pod drzwiami. Pocałowałam go w policzek i udałam się do domu. Była już wczesna noc. Całkiem ciepła, ale co się dziwić, zaczynał się czerwiec. I nagłe olśnienie. Jutro dziewiąty. Itachi ma dwudzieste drugie urodziny. Nie będę się bawić w jakieś imprezy, ale jakiś prezencik mogłabym mu dać. Ktoś wyrwał mnie ze snucia moich jutrzejszych planów.
- Przepraszam, Hokage zarządziła godzinę policyjną. Jako zwykła obywatelka powinna być pani dawno w domu - przyczepił się mnie jakiś nachalny ninja. Co więcej po jego stroju widać było, że jest z Suny.
- Dobrze, ale ja... - nie dał mi powiedzieć ani słowa.
- Nie ma żadnego "ale" - kontynuował dalej trzymając mnie za przedramię. Był upierdliwy.
- Może mi pan dać spokój... - warknęłam, i tak nie kończąc swojej wypowiedzi.
- Jako zwykły obywatel... - przestałam go słuchać i zobaczyłam moje zbawienie w czterech blond kucykach.
- Temari! - Krzyknęłam machając do niej i wyrywając się szanownemu panu shinobi. Dziewczyna od razu mnie zauważyła i z uśmiechem podbiegła do mnie. Przytuliłam ją serdecznie.
- Sakura, tak dawno się nie widziałyśmy - odsunęła się ode mnie. Zignorowałam jej uwagę i westchnęłam ciężko odwracając się do shinobi z Suny.
- Możesz powiedzieć, jak mniemam swojemu podwładnemu, żeby dał mi spokój, bo po pierwsze nie jestem obywatelem, a shinobi, po drugie Tsunade to moja mistrzyni i zarazem przyjaciółka, więc ignorowanie przeze mnie jej rozkazów nie jest niczym specjalnym, po trzecie uciekłam całemu Akatsuki, więc w dupie mam jakąś godzinkę policyjną? - Uśmiechnęłam się zjadliwie przez zęby do wystraszonego chłopaka.
- Satoshi, idź patrolować dalej - machnęła na niego ręką.
- Hai, Temari-sama! - Odsalutował i już go nie było. Zaśmiałam się.
- Mogłabyś go tak nie straszyć, to świeżak - uśmiechnęła się. Wzruszyłam ramionami.
- Przez to całe Akatsuki stałam się mega zołzą, ale to zależy od sytuacji - wyjaśniłam. Blondynka zaśmiała się na moje słowa.
- Nie ważne. Co tam u ciebie i u Uchihy? Muszę go poznać - mrugnęła do mnie porozumiewawczo.
- Jasne, na pewno znajdziemy okazję. Słuchaj wpadnij do mnie jutro na śniadanie, to sobie pogadamy - wymyśliłam coś na poczekaniu.
- Fajnie, tylko, że nie mogę. Umówiłam się z Ino na małe zakupy. Trochę to idiotyczne będąc w takim poważnym zagrożeniu, ale nie możemy czekać tylko na wroga - uśmiechnęła się.
 - Nie ma problemu, przyjdźcie razem - powiedziałam. Szłyśmy powili w stronę mojego domu. Podpytałam ją trochę jak to ona zaczarowała leniwego Narę, że wyszedł z inicjatywą. Zdziwiłam się, że potrafi być on taki romantyczny. Zatrzymałyśmy się przed moi domem.
- Dobra, jutro po dziesiątej będziemy, a teraz uciekam, bo jakby nie było jestem na patrolu, więc mnie tu nie było - wyszeptała ostatnie słowa konspiracyjnie.
- Okej, do jutra - odpowiedziałam w ten sam sposób i pocałowałyśmy się w policzek. Siostra Kazekage natychmiast wróciła do swoich obowiązków. Otwierając drzwi usłyszałam hałas. Nie dowierzając uszom powoli kierowałam się w stronę salonu. Tam znalazłam Łasicę, Kakashi'ego, Mistrza Brewkę i Jirayę. Śmiejących się. Głośno. Przy sake. Byłam zdołowana ich stanem.
- O cześć słońce - zauważył mnie Uchiha.
- Ktoś mi powie co się tu wyrabia? - Zapytałam. Wtedy usłyszałam dźwięk pękającego szkła, gdyż niechcący, któremuś z panów rozbiła się butelka.
- Rozpijamy młodego! - Uśmiechnął się przez maskę Hatake. Ogarnął mnie teraz typowy palm face. Założyłam opadające mi na twarz kosmyki włosów. Chyba kobiety już tak mają, że gdy ich faceci urządzają sobie libację to są złe jak podczas miesiączki.
- Skąd wy się znacie? - Zapytałam udając oazę spokoju, gdyż w środku gotowałam się ze złości.
- Kakashi i Itachi znają się z ANBU, ale ja też miałem okazję go poznać - wyjaśnił Gai.
- Okej, rozumiem, a ty? - Zerknęłam wymownie na Ero-sennina, jak to mawia Naru. Zaczęłam powoli sunąć się w ich stronę.
- Wyczułem sake? - Szarowłosy podrapał się w tył głowy. Wystarczy! Podeszłam do niego i Gai'a, gdyż siedzieli obok siebie i pociągnęłam ich do góry za ubranie.
- Chłopaczyna ci nie wystarcza, że się do nas dobierasz? - Mruknął pijany, stary zbok. Zasyczałam zła.
- Zamknąć się pókim dobra! - Krzyknęłam wyprowadzając ich za drzwi. Po chwili wróciłam po Kakashi'ego i powtórzyłam czynność. Gdy zbierali swoje resztki uprzejmie się do nich zwróciłam:
- Dobranoc, mam nadzieje, że to się więcej nie powtórzy.
- Słońce, daj spokój - zaczął mnie bajerować Kakashi. Do czego to doszło.
- Tak, tak. Zwiewać mi stąd! - Rzuciłam do nich zamykając drzwi. Wróciłam do salonu, który był już trochę ogarnięty przez Itachiego. Widząc mnie zastygł w miejscu.
- Jesteś pijany? - Zapytałam nie licząc na normalną odpowiedź. Jednak mnie zaskoczył.
- Nie - ucieszyłam się słysząc to. Zaczęłam rozpinać swoją bluzkę.
- To dobrze. Jestem na ciebie napalona - mruknęłam już siedząc mu na kolanach.
- To dobrze - wyszeptał w moje usta. Pocałował mnie zachłannie ściągając ze mnie bluzkę. Zerknęłam na zegarek, który wskazywał prawie północ. Wtedy chłopak złapał mnie w pasie i podniósł się z kanapy.
- Idziemy do sypialni - mruknął, a ja objęłam go nogami w pasie i zwinnie zdjęłam mu koszulę. Poczułam jego ręce na pośladkach. Po chwili byliśmy na górze. Zimne drzwi do pokoju odciskały mi się na plecach, gdy próbował je otworzyć. Zresztą skutecznie. Położył mnie na łóżku, a ja od razu przewróciłam go tak aby nad nim górować. Zaczęłam rozpinać jego spodnie, zjeżdżając ustami po jego klatce piersiowej. Uwielbiam ją całować, całe jego ciało, gdyż jest idealne niczym ciało Boga. Przejechałam językiem po jego podbrzuszu, a on w tym czasie pozbył się mojego stanika.
- Nie rozumiem, po co ty go nosisz, skoro co wieczór mnie denerwuje? - Westchnął podniecony. Zaśmiałam się. Wtedy on znalazł się nade mną. Szybko zdjął ze mnie resztę ubrań i zaczął wędrować językiem o sutka do sutka moich nabrzmiałych piersi, a ręką gładził moje uda co jakiś czas gwałtownie przesuwając ręką na brzuch zahaczając o łechtaczkę. Jęknęłam z podniecenia. Moja ręka znalazła się w jego bokserkach. Zaczęłam poruszać dłonią na jego członku. Skutecznie przerwało mu to w pieszczeniu mojego ciała. Pozbyłam się jego bielizny i zaczęłam całować jego tors. Pod ustami czułam każdy napięty mięsień klatki piersiowej i brzucha. Przejechałam językiem po jego prawej lędźwi. W końcu dotarłam do mojego celu. Zaczęłam delikatnie całować jego penisa, coraz bardziej oddając się zajęciu. Po kilku minutach przerwałam dając mu władzę nade mną. Szybko przeszedł do mojej łechtaczki delikatnie stymulując ją palcami. Nie chciałam więcej zabawy wstępnej, więc przyciągnęłam go do siebie i mocno pocałowałam. Zrozumiał ten gest i wszedł we mnie szybko i do końca. Jęknęłam wbijając paznokcie w jego plecy. Oplotłam nogami jego ciało, aby był jeszcze bliżej. Stłumił moje jęki pocałunkami. Poruszał się w mnie szybko i mocno. Po kilkunastu minutach szalonego seksu doszliśmy prawie równocześnie. Zmęczeni opadliśmy na posłanie. Odgarnęłam jego włosy, które przez pot przykleiły się mu do skroni. Patrzył na mnie swoimi pięknymi, czarnymi oczyma. Byłam szczęściarą, że go mam.
- Kocham cię - usłyszałam. Położyłam dłoń na jego klatce piersiowej w miejscu gdzie leży serce. Biło jak szalone.
- Kocham cię - odpowiedziałam. - Wszystkiego najlepszego, Łasico - pocałowałam go w czoło.
- Mam już wszystko co najlepsze. Obiecaj mi, że będziesz już na zawsze czuwać nade mną - wyszeptał i schował się w moich piersiach przytulając mnie do siebie.
- Będę. Tak długo jak los pozwoli nam żyć razem - uśmiechnęłam się. Głaszcząc jego włosy zasnęłam.
***
Co dziwne, wstałam pierwsza. Itachi spał słodko. Trzymał mnie za rękę. Delikatnie wyswobodziłam się z jego dotyku i pobiegłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic. Ubrałam się w krótkie spodenki i luźną bluzkę. Rozczesałam wilgotne włosy i stwierdziłam, że jest dziesiąta, więc lada chwila mogą pojawić się tu Ino z Temari. Pobiegłam na dół i jak na zawołanie zadzwonił dzwonek do drzwi. Zrezygnowana stanem mojego domu, między innymi po wczorajszej męskiej libacji poszłam otworzyć drzwi. Gdy tylko to zrobiłam zobaczyłam dwie dziewczyny obładowane torbami.
- Siemka Sakura! Zamiast na kawę pozakupową to do ciebie. Fajnie - wyszczebiotała Ino. Już miała rozsadowić się na kanapie, ale zauważyła wszechobecny bałagan.
- Co tu się stało? - Zapytała widząc pełno butelek po sake.
- Męskie spotkanie na sake się stało. Wyjaśnię wam później - skrzywiłam się i skierowałam je do kuchni. Tam zastałyśmy Itachiego, który stał oparty o zlew w niedbale założonych spodniach i rozpiętej koszuli. Do tego z kawą w ręku i rozbrajającym uśmiechem, powalał na podłogę. Ino i Temari szczęki opadły do ziemi. Miałam ochotę tarzać się ze śmiechu na podłodze. Jaki z niego pozer.
- Cześć, skarbie. Nie mówiłaś nic o porannej wizycie koleżanek - zagadnął.
- Przez wasz wczorajszy wieczorek wyleciało mi z głowy. Tak w ogóle to jest Temari, siostra Kazekage, a Ino już znasz - wskazałam na dziewczyny.
- Miło mi - Temari uśmiechnęła się i wyciągnęła dłoń w celu wymiany uprzejmości. Itachi posłał jej zniewalający uśmiech. Czaruś.
- Możesz iść posprzątać salon, bo my musimy trochę pogadać - zaproponowałam mu. Spojrzał na mnie wzrokiem męczennika. - Wiesz, musiałam bawić się w dom w Akatsuki przez kilka miesięcy, więc mamy trochę do nadrobienia. Zmykaj. - Dodałam stosując mój wzrok "rób co każe albo z seksu nici".
- Tyranie, w urodziny każesz mi harować? - Zapytał dopijając kawę. Pokiwałam stanowczo głową. Westchnął ciężko. - Później się tym zajmę, bo Tsunade bardzo pragnie zobaczyć moją zajebistą personę - odstawił kubek po kawie do zlewu. Przeleciałam po nim wzrokiem jeszcze raz.
- Weź się chociaż ogarnij, bo Konoszanki rzucą się na twoją, cytuję zajebistą personę i nie przetrwasz takiego kontaktu z ludźmi - zaczęłam zapinać mu koszulę.
- Już mnie pilnujesz jakbyś była moją żoną - wyszedł z pokoju w bliżej nieokreślonym mi celu.
- Nie dostałam jeszcze pierścionka - rzuciłam.
- Jeszcze! - Usłyszałam na co zaśmiałam się razem z dziewczynami.
- A tak na marginesie, nie rób ze mnie aż takiej kaleki towarzyskiej. Uciekam do Hokage, a jak wrócę to posprzątam ten bajzel, także do zobaczenia - pojawił się znikąd i skradł mi krótkiego całusa.
- Ja później idę potrenować z Naruto - rzuciłam za nim wychylając się zza wejścia do kuchni. Wróciłam całą swoją uwagą do dziewczyn, które siedziały rozmarzone.
- Co? - Zapytałam głupio parząc trzy kawy.
 - Jesteście słodcy - mruknęła Ino.
- On się popisywał - próbowałam wyjaśnić.
- Ale ciało ma niezłe - ni z tego ni z owego rzuciła Temari, na co wszystkie się zaśmiałyśmy.
***
Poranek zleciał mi w naprawdę miłej atmosferze. Przed pierwszą dziewczyny stwierdziły, że będą się zmywać, ale wymyśliłyśmy, że trzeba zorganizować wypad do miasta całą naszą paczką. Dodały, że teraz kiedy ja wróciłam będzie jak kiedyś. Myślę, że to bardzo dobry pomysł. Poczuję się jak stara Sakura. Jednak czas mnie gonił i musiałam lecieć na trening z Naruto. Nawet nie przebierając się wyszłam z domu. W między czasie związałam moje długie włosy w kucyk. Teraz sięgają mi aż za pośladki, ale chyba nie będę ich ścinać. Biegiem znalazłam się na polu treningowym numer trzy. Naruto już coś tam kombinował z Rasenganem. Przystanęłam koło niego zziajana po biegu. Tracę kondycję.
- Odpuściłaś sobie trening, co Sakura nee-chan? - Uśmiechnął się. Był już zmęczony, ale pewnie siedzi tu od rana.
- Nie zaprzeczę - wyprostowałam się i przetarłam pot z czoła. Muszę zaplanować sobie jakiś trening poprawiający kondycję. - Ćwicz to coś sobie dalej, a ja zajmę się gimnastyką. Nie zaszkodzi mi to - zaczęłam biec w wybranym przeze mnie kierunku. Blondyn tylko machną na mnie ręką. Pobiegłam brzegiem lasu. Muszę zrobić przynajmniej ze trzy kilometry. Nie może być ze mną aż tak źle. Stwierdziłam, że zamiast biegać w kółko w słońcu pozwiedzam sobie las. Tam przynajmniej jest cień.  Wyciszyłam umysł i nie myśląc o niczym zrobiłam z połowę wyznaczonej przez ze mnie długości. Nagle dobiegłam do pięknej polanki. Zatrzymałam się aby podziwiać uroki natury. Muszę tu kiedyś przyjść z Itachim. Spodobałoby mu się tu. Mój spokój duszy zakłóciło wyczucie kilkunastu potężnych chakr. I do cholery, wśród nich było całe Akatsuki. Wiedziałam, że nie mam manewru do ucieczki. Otoczyli mnie.
- Kurwa - zaklęłam pod nosem. Nie miałam żadnej metalowej broni. Byłam kompletnie nieprzygotowana i zaskoczona. Uderzyłam się dwa razy w głowę na ocucenie. Muszę się skupić. Wtedy naprzeciwko mnie pojawiła się dobrze znana mi postać. Teraz na pewno nie będę mogła się skupić. Ogarnął mnie ogromny szok.
- Sasori - wyszeptałam i przyłożyłam dłonie do ust nie dowierzając. Miał swoją normalną postać. I nie wydawało się, że jest marionetką. Chociaż wyglądał trochę inaczej niż człowiek. Miał popękaną skórę i czarne oczy. Cholera! - Jesteś pod wpływem Edo Tensei? - Zapytałam zaczynając myśleć jak na shinobi przystało.
- Brawo, słoneczko, ale nie martw się. Nikogo o tym nie poinformujesz - w tym momencie poczułam jak ktoś wbija mi igłę w ramie. Brawo, dałam się zaskoczyć jak największy idiota. Poczułam, że tracę kontrolę nad swoim ciałem, ale jestem przytomna. Moje ciało złapał Uchiha. Wziął mnie na ręce i zaczął iść w kierunku lalkarza. Miał maskę na twarzy.
- Obito, i tak wiemy kim jesteś. Znamy twoją historię, więc nie musisz już ukrywać swojej tożsamości - warknęłam. W przeciwieństwie do moich mięśni emocje i mój charakterek działały na najwyższych obrotach. Mężczyzna słysząc to ściągnął maskę. Moim oczom ukazała się przystojna twarz, która po prawej stronie była lekko zdeformowana jakby po poparzeniu.
- Kochanie, wiem, że Itachi wyjawił wszystkie moje sekrety. Wiem, że Kakashi sądzi, że dzięki mojemu Sharinganowi da radę mnie pokonać - uśmiechnął się całkiem przyjaźnie. - Niestety ich plan nie przewidział, że będziemy mieć ciebie - dodał gładząc mnie po policzku. Miałam ochotę go ugryźć, ale nie miałam na to siły przez ten cholerny środek uspokajający. Gdybym mogła przygotowałabym sobie na niego antidotum gdyż miałam już z nim do czynienia, ale niestety nie mogę. To takie frustrujące.
- Przez te wszystkie dni czekałeś aż będziesz mógł mnie porwać? - Zapytałam przez zęby.

- Słońce, po prostu taki był plan. Teraz zaczynamy atak - powiedział odwracając ode mnie wzrok. Widziałam masę ludzi przed sobą. - Na stanowiska. Ja zaraz do was dołączę gdy tylko pojawi się Uchiha. Unieszkodliwię go dzięki temu kwiatuszkowi wiśni - kiwną na mnie głową. Ninja zaczęli się rozbiegać. Wśród nich zauważyłam wielu ożywieńców. Mamy poważne kłopoty. Obito związał mnie jeszcze bardziej ograniczając moje ruchy i wziął mnie na ręce idąc powoli w stronę wioski. Bogowie, pomóżcie nam. Zamknęłam oczy czekając na ratunek. Jak zwykle.




***
Na początek chcę Was przeprosić. Nie pisałam od sierpnia, więc postanowiłam, że w okresie świąt <czytaj: wolnego - tj. do 6 stycznia> pojawią się jeszcze 3 rozdziały - tak za wrzesień, październik i listopad. Plus mam koncepcję na one-shota świątecznego. Mam nadzieję, że na planach się nie skończy. I co najważniejsze, chcę Wam złożyć najserdeczniejsze życzenia: zdrówka, szczęścia, spełnienia najskrytszych marzeń, pieniążków, bo też są potrzebne, najprawdziwszej miłości w każdej postaci, szczerej przyjaźni, tysiąca niezapomnianych wspomnień, rodzinnych świąt i udanego Sylwestra. Aby rok 2014 był lepszy niż obecny, ale troszkę gorszy od 2015. Pamiętajcie, aby być jak najdłużej dziećmi, przenosić się w snach i marzeniach do odległych krain fantazji, w Naszym przypadku - do świata otaku. Cieszcie się każdym dniem. Wesołych świąt! :) :*