12 lut 2013

Rozdział 7

Było mi tak przyjemnie. Czułam ciepło z każdej strony. Poczułam, że moja głowa leży na jakieś miękkiej poduszce. Przesunęłam ręką po niej i już wiedziałam co to jest. Musiałam stwierdzić, że klatka piersiowa Itachiego jest strasznie wygodna. Uśmiechnęłam się. Otworzyłam powoli oczy, ale zaraz je zmrużyłam. Promienie słoneczne wpadające do namiotu mnie oślepiły. Gdy tylko przyzwyczaiłam się do światła zadarłam głowę do góry aby popodziwiać swojego chłopaka. Ułożyłam się wygodnie i zaczęłam się mu przyglądać. Jego włosy były czarne bez najmniejszego granatowego pasemka. Sasuke miał takie same. Przeklęci Uchiha muszą być cholernie przystojni. Jego rysy twarzy nie były już chłopięce lecz męskie. Dopiero teraz zaczęłam zastanawiać się ile on ma lat. Myślę, że może być starszy ode mnie o cztery czy pięć lat.
- Gapisz się na mnie. - Odezwał się.
- Patrzę na ciebie, a to różnica. - Uśmiechnęłam się. Odwzajemnił uśmiech i przytulił mnie.
- Ile ty masz lat? - Zaczęłam pewnie. Zaśmiał się.
- Ale cię wzięło na głupie pytania. - Odpowiedział. - Dwadzieścia jeden. - Przysunął się do mnie. Skradł mi całusa. Chciał się odsunąć, ale nie pozwoliłam mu. Podniosłam się lekko, żeby pogłębić pocałunek przez co płaszcz, którym byłam przykryta zsunął się trochę za nisko z mojego nagiego ciała. Jednak nie przeszkadzało mi to za bardzo. Uśmiechnęłam się przygryzając dolną wargę Itachiego. Mruknął z zadowolenia. Przejechał ręką po mojej talii aż się skuliłam.
- Masz łaskotki? - Zaśmiał się.
- Nie sądziłam, że usłyszę takie pytanie z ust Itachiego Uchihy. - Wtuliłam się w niego. Ten jednak zaczął mnie łaskotać. Nie mogłam się wyrwać z jego uścisku. Zaczęłam się wiercić i wierzgać nogami jednocześnie płacząc ze śmiechu. W końcu jego uścisk zelżał. Położyłam się na przeciwko niego. Wpatrywał się we mnie. Odgarnął mi włosy z czoła za ucho. Zrobił to tak delikatnie, że nawet nie czułam jego dotyku.
- Mógłbym tak codziennie. - Szepnął.
- Chodzi ci o seks? - Zapytałam zadziornie unosząc brew. Uśmiechnął się.
- Nie tylko. O takie beztroskie życie. Już nie pamiętam jak to wyglądało. Nie pamiętam tego uczucia spokoju. - Westchnął.
- A teraz co czujesz? - Zapytałam.
- Właśnie ten zagubiony spokój. - Słysząc to przytuliłam się do niego.
- Chciałbyś wrócić do Konohy? - Zapytałam mimochodem.
- Jakby to wyglądało? - Rzucił ostro.
- Nie wiem, ale może gdyby to wszystko się skończyło i Sasuke ci przebaczył to w trójkę wrócilibyśmy. - Uśmiechnęłam się.
- Żeby to było takie proste jak mówisz. - Podniósł się.
- Bądź większym optymistą. - Słysząc moje słowa spojrzał na mnie spode łba. Zaśmiałam się.
- Musimy się zbierać. - Zmienił temat. Pokiwałam twierdząco głową. Wzięłam czyste ubrania i postanowiłam poszukać jakiegoś źródła wody.
*** [Naruto]
- Jiraiya-sensei, gdzie ty nas wleczesz? - Zapytałem znużony.
- Jak ci powiem to się zamkniesz? - Zdenerwował się.
- No raczej. - Uśmiechnąłem się.
- Do miejsca gdzie znajdują się ruiny wioski Wiru. - Zamurowało mnie.
- Moja matka się tam urodziła. - Stwierdziłem.
- Klan Uzumaki był bardzo potężny. Taki jak Uchicha czy Hyuga. - Powiedział. - Nie chcesz poznać jakiś ciekawych technik swojego klanu? - Dodał. Zaciekawił mnie.
- Tyle, że jak mówiłaś są tam jedynie zgliszcza. - Westchnąłem.
- Więc trochę się zmęczymy szukając. - Zrozumiałem. Ruszyłem szybciej znając cel mojej podróży.
***
- Co teraz? - Zapytałam. Byłam spakowana i gotowa do wykonania misji.
- Mamy zabić syna Władcy Feudalnego Kiri Gakure. - Odpowiedział. Skrzywiłam się słysząc polecenie. Itachi to zauważył.
- Nie musisz tego robić. - Stwierdził.
- Jestem shinobi. Wiedziałam w co się pakuję. - Odpowiedziałam stanowczo.
- I tak będziesz tylko moim suportem. - Dodał i ruszyliśmy w drogę. Wieczorem zbliżaliśmy się do wioski Mgły. Zadziwiające było to, że w niesamowicie szybki sposób weszliśmy do środka. Rozeznaliśmy się w sytuacji. Na obrzeżach wioski zbudowany był pałacyk, w którym rezydował Pan Feudalny. Zaszyliśmy się w cieniu drzew czekając aż strażników zmorzy sen. Nie trwało to długo. Weszliśmy cicho na teren posiadłości. Idąc po dachu jednego z bocznych budynków znaleźliśmy otwarte okno. Po wejściu przez nie znajdowaliśmy się na korytarzu.
- Po co mamy go niby zabijać? - Odezwałam się szeptem.
- Właśnie tak wygląda u nas większość misji. Robisz coś co zleci Lider i nie wiesz po jaką cholerę. - Wyjaśnił. - Sprawdziłem, że za niego nie ma nawet jakiejś nagrody, więc na pewno nie chodzi o pieniądze. - Dodał.
- Suuuper. - Przyciągnęłam sylabę.
- Nie marudź. - Zakończył rozmowę. Po chwili szukania znaleźliśmy pokój chłopaka. Miał ze dwadzieścia sześć lat.
- Poczekaj na zewnątrz. - Usłyszałam. Zamknęłam drzwi. Po minucie z pomieszczenia wyszedł Itachi. W ręku trzymał zakrwawiony kunai. Wbił go w drzwi.
- Tak mi się przypomniało, że mamy znaleźć jeszcze jakiś zwój. - Odgarnął włosy z oczu.
- Tutaj? - Zapytałam się. Przytaknął. Zastanawiałam się chwilę po czym wzięłam go za rękę i zeszłam na parter. Przyjrzałam się podłodze i po chwili znalazłam to czego szukałam. Klapa prowadząca do piwnicy.
- Wiesz, że wiedziałem gdzie on jest? - Zapytał się mnie. Popatrzyłam na niego spode łba. - Dobra, chciałaś pokazać, że główka pracuje. - Uniósł ręce w geście kapitulacji. Zeszliśmy na dół. Był tam ustawiony ołtarzyk ze zwojem w roli głównej. Wzięłam go. Pół godziny później byliśmy już za bramą wioski.
- To wszystko było jakieś proste. - Stwierdziłam.
- Do takich misji trzeba mieć tylko predyspozycje do zabijania. - Powiedział.
- I ja ich nie mam? - Zapytałam się z udawaną złością.
- Oczywiście kwiatuszku. Jesteś zbyt dobra. - Wyszczerzył ząbki.
- Kwiatuszku? - Uniosłam brew. - Wiesz, zacznij się zachowywać jak na przestępcę rangi S przystało. - Powiedziałam z wyrzutem. Po chwili razem wybuchliśmy śmiechem.
- Z Kisame nie było mi tak wesoło. - Stwierdził.
- Ma się to coś. - Uśmiechnęłam się. - Po za tym nie spodziewałam się, że straszny Itachi Uchiha okaże się tak wyluzowanym człowiekiem. - Złapałam go za rękę.
- Gdzie teraz? - Zapytałam się.
- Do Ame Gakure. - Odpowiedział. Przytuliłam się do niego i tak szliśmy przed siebie.
*** [Naruto]
- Nie wierzę! - Mówiłem któryś raz.
- To uwierz, młody! - Śmiał się Jiraiya. - Bierz te papiery. Wracamy do Konohy. - Dodał. Uśmiechnąłem się słysząc te słowa.
***
Zatrzymaliśmy się w małej wiosce na nocleg. Właśnie wchodziliśmy do wynajętego pokoju.
- Idę do łazienki - rzuciłam ciężki plecak na ziemię. Wzięłam szybki prysznic i owinęłam się puszystym ręcznikiem. Poszłam znaleźć jakieś czyste ubrania. Podniosłam bagaż i usiadłam na łóżku szukając jakiejś dłuższej koszulki do spania.
- Itachi, nie gap się na mnie - westchnęłam czując jego spojrzenie.
- Nie moja wina, że mam tak strasznie seksowną dziewczynę - usiadł za mną i zaczął całować mnie po karku.
- Od kiedy Uchiha jest taki niewyżyty? - Mruknęłam oddając się przyjemności.
- Jaki facet będący w twoim towarzystwie nie zwróciłby na ciebie uwagi? - Uśmiechnął się.
- Znam jednego - odwróciłam się. - Dziwne, ale też nazwa się Uchiha - powiedziałam i pocałowałam go.
- Mój głupi braciszek nie wie co stracił - uśmiechnął się. Nakrył mnie swoim ciałem tak, że leżałam pod nim.
- Jutro przed nami długa droga - uśmiechnęłam się.
- Trudno - pocałował mnie jeszcze bardziej żarliwie.
*** 
[Itachi]
Obudziłem się. Promienie słońca mnie oślepiały. Zauważyłem, że brakuje mi Sakury.
- Sakura? - Mruknąłem zaspany. Zacząłem rozglądać się po pokoju. Po chwili wyszła z łazienki ubrana tylko w moją czarną koszulę.
- Dzień dobry - uśmiechnęła się wskakując na łóżko obok mnie.Pocałowała mnie krótko. Po chwili głaszcząc mój policzek ręką zapytała:
- Co to za mina?
- Jaka mina? - Spojrzałem zadziornie.
- Ta mina - powiedziała pół szeptem.
- Jestem szczęśliwy - pocałowaliśmy się znowu jednak teraz nie był to krótki buziak na ,,dzień dobry". Pogłębiła pocałunek przeturlając się na mnie. Jednym palcem podtrzymywała mój podbródek. Jej wargi coraz bardziej napierały na moje. Miała najsłodsze usta na świecie. Jednak tym razem ja przerwałem.
- Mamy trochę roboty - mruknąłem niechętnie.
- Wiem - westchnęła. - Idę do łazienki - dodała. W tym czasie postanowiłem nas spakować. Po godzinie byliśmy gotowi do wyjścia. Idąc w stronę Ame Gakure rozmawialiśmy.
- Wiesz, że będziemy blisko Konohy? - Zapytała.
- I co w związku z tym? - Uniosłem brew.
- Mija pięć lat odkąd wybrali Tsunade na Hokage. Co roku organizowany jest festyn. Tsunade-sama nie bardzo lubi te uroczystości, ale nie ma wyjścia - zaczęła. - Festyn otwiera uroczysty bal - dodała, a ja już widziałem te jej niebezpieczne iskierki w oczach.
- Chcesz iść na bal? Do Konohy? - Zapytałem.
- Wiem, że uważasz, że to bezmyślnie. Tam będzie naprawdę dużo ludzi. Nikt nas nie zauważy - uśmiechnęła się. Wiedziałem, że nie wygram tej walki.
- Niech ci będzie, ale jak coś pójdzie nie tak to będzie po tobie  - zagroziłem jej. - Zresztą, ja na balu? To już źle brzmi, a wolę wiedzieć jak będzie wyglądać - dodałem chowając twarz w dłoniach. 
- Przeżyjesz - skwitowała. Sam nie mogłem uwierzyć, że się zgodziłem.