- Jak? - Zdziwił się Shikamaru. Rzuciłam kunaiami w Ino.
- Itachi mnie tego nauczył - blondynka zrobiła unik. Skrzywiłam się lekko. Mogłaby dać się zranić i miałabym problem z głowy, a tak muszę wymyśleć coś bardziej szkodliwego. Pobiegłam w jej stronę. Jest słabsza ode mnie w taijutsu. Po kilku próbach udało mi się wprowadzić skuteczny atak. Nie czekając aż się podniesie ponowiłam atak z użyciem broni. Widziałam, że Team dziesiąty nie wiedział co ma robić. Nie mieli wyjścia, musieli potraktować to poważnie. Miałam już wznowić ofensywę gdy Hidan pojawił się przede mną.
- Złotko, skoro stoisz w miejscu to ja zajmę się twoimi
przyjaciółmi, a ty tą sierotą z sharinganem - wystawił język. Warknęłam na
niego zła i wymijając go zaczęłam walczyć z Kakashim na taijutsu. Skutecznie
unikał moich ataków, co mnie nie zaskoczyło. Postanowiłam wykorzystać rezultat
mojego treningu z Itachim. Nauczyłam się różnych jutsu. Wchłonęłam się w
ziemię. Mogłam płynąć przez wszystkie materialne rzeczy oprócz ludzi. Nie byłam
widoczna. Dla Hatake mogło to wyglądać jak genjutsu. Wystawiłam rękę i rzuciłam
kunaiami. Nie trafiłam go. Zauważyłam, że Ino i Shikamaru kiepsko sobie radzą.
Lada moment ten kretyn zdobędzie ich krew. Stanęłam na ziemi i sformowałam
pieczęci do suitonu.
- Suiton: Wodny bicz!* - Krzyknęłam. Zaczęłam manipulować
wodą. Ataki były bardzo szybkie, ale i tak tylko parę razy drasnęłam
Kakashiego. Podsumowując nic mu nie zrobiłam. Ten skretyniały idiota, jakim
jest Hidan naprawdę tak potrzebuje doznania bólu, że zostawił mnie z Kakashim,
który jest trudnym przeciwnikiem? Ukręcę mu kiedyś ten cholerny ryj. Nie mogę
tego nazwać głową, bo jej używa się do myślenia.
- Odkryłaś swoją naturę chakry - stwierdził szarowłosy.
- Nie tylko to... - przerwał mi szaleńczy śmiech Hidana.
Widziałam jak zlizuje krew ze swojej broni.
- Chouji! - Krzyk Ino. Było źle. Musiałam myśleć.
Pomyślałam, że może uda mi się przemówić do durnego łba tego sadysty.
- Hidan, my nie mamy ich zabijać tylko zatrzymać -
próbowałam zabrzmieć ostro i stanowczo.
- A co to za różnica? Przynajmniej na tym świecie będzie
mniej pcheł - zaśmiał się.
- Ja nie zabijam bez potrzeby - warknęłam. - Jesteś ze mną w
drużynie, więc masz mieć do mnie jakiś respekt - warknęłam. Spojrzał na mnie z
ukosa.
- Taki świeżak będzie mi mówić co mam robić? - Warknął. -
Niedoczekanie twoje. Prędzej cię przerżnę niż ty będziesz mi mówić co mam
robić! - Wkurzył się. Widziałam jak zostawił Team dziesiąty w spokoju i zaczął
kierować się w moją stronę.
- W każdej chwili - syknął. Chciał mnie złapać za rękę, ale
otoczyłam ją wyostrzoną chakrą i próbowałam go zranić. Przejechałam mu ręką po
szyi. Normalny człowiek już by padł, ale nie on.
- Gówniany zombie! - Krzyknęłam mu w twarz. Uderzyłam go w
klatkę piersiową. Odsunął się ode mnie i zatoczył się. Przypomniałam sobie jak
dawno używałam mocy Tsunade. Naskoczyłam na niego i wbiłam go w ziemię.
- Dlatego nie jestem z tobą w drużynie. Nie umiesz
podporządkować się prostym zasadom. Najchętniej to bym cię zabiła! - Krzyknęłam
ostro. Siedziałam na nim podduszając go. Na moich rękach była jego krew.
Całkiem poważnie go zraniłam. Zwyczajny shinobi już by nie żył. Z jego ust
zszedł uśmiech. - Niech cię cholera weźmie. Jesteś zwykłą dziwką, która nie
umie nic zrobić! Jakim cudem ty zostałaś ninja? - Krzyknął. Wkurzyłam się.
Zamachnęłam się i z całej siły uderzyłam go w głowę. Coś chrzęstnęło, a na
rękach poczułam krew. Wiedziałam, że i tak go nie zabiłam.
- Itai, itai**. Bolało, suko - zaśmiał się. Podniosłam go i
kopnęłam go w brzuch. Odleciał ode mnie. Złapałam go w locie i wgwoździłam w
ziemię. Szarpnęłam go za płaszcz Akatsuki.
- Idziemy do Itachi'ego i Kakuzu. Tam przynajmniej mam
pewność, że ktoś mnie powstrzyma przed zabiciem cię.
- Mnie nic nie zabije! - Zaśmiał się.
- Ja będę tą, która tego dokona! - Warknęłam i zniknęliśmy w
gałęziach drzew. Nie zastanawiałam się co stało się z Kakashim i resztą. Może
uciekli albo udali się do Asumy. Cokolwiek postanowili, żyją. Mój beznadziejny
pomysł nie poszedł na marne. Oberwie mi się za to od Lidera, nie ma co.
***
Po kilku minutach usłyszałam odgłosy walki. To z pewnością
Itachi. Asuma był w ciężkiej sytuacji.
Może nie on sam, ale jego towarzysze nie wyglądali najlepiej. Ledwo co
stali. Nie chciałam się czaić, więc szarpnęłam Hidana i rzuciłam go w ich
stronę. Odbił się od ziemi jak gumowa piłeczka. Zaskoczyłam Kakuzu, a nawet
Itachi'ego. Stanęłam tuż obok Hidana.
- Zabierzcie tego gnoja, bo zejdzie z tego świata! -
Warknęłam.
- Jasne złotko - Hidan leżał podparty o ramię i uśmiechał
się głupio. Nie patrząc na nikogo rzuciłam się na niego z pięściami. Uderzyłam
go raz, drugi, a ziemia pod nami zaczęła stwarzać krater. Już chciałam zadać
trzeci cios, ale ktoś mnie powstrzymał. Zamknęłam oczy. Po chwili czułam, że
moje ręce są skrępowane nad głową oraz to, że jestem obejmowana w tali.
- Uspokój się - Itachi brzmiał spokojnie. Moja złość szybko
się ulotniła. Poczułam, że jestem wolna.
- W porządku? - Zapytał. Spojrzałam na niego. Miałam ochotę
się na niego rzucić, ale udało mi się powstrzymać.
- Tak - powiedziałam roztargniona.
- Co z twoim zadaniem? - Usłyszałam.
- Nie wiem, chyba uciekło. Przepraszam - tym razem zwróciłam
się też do Kakuzu.
- Spokojnie mała. Szkoda tylko, że nie zabiłaś tego idioty -
powiedział. Chyba nie bardzo przejmował tym co się dzieje. Odwróciłam się w stronę
shinobi Konohy. Zdążyli się już pozbierać. Hidan tak samo.
- Czterech członków Akatsuki, to może trochę nie jest fair?
- Zaśmiał się Hidan.
- Nie mów hop póki nie przeskoczysz - usłyszałam Shikamaru,
który pojawił się na dachu pobliskiego budynku. Zerknęłam na Itachiego, a on na
mnie. Ruszyliśmy razem do ataku. Tworzyliśmy zgrany duet. Nie byłam tak
uzdolnionym ninja jak on, ale nasze umiejętności się zgrywały. Użył raiton, a
ja dołożyłam do tego suiton. W moim zakresie było też kierowanie atakiem. Dwadzieścia
parę strumieni wody rażącej się od prądu zaatakowało wszystkich na raz.
Tymczasem Itachi łapał ich w genjutsu. W sumie to ja tylko odwracałam ich
uwagę. Po chwili na ziemię padli towarzysze Sarutobi'ego wijąc się z bólu.
Prawdopodobnie potrzebują pomocy medyka, więc musiałam zająć się Ino.
Prawdopodobnie nic im nie będzie, ale zostali wyeliminowani z walki.
- Yamanaka Ino, chodź! - Krzyknęłam zachęcając ją do walki.
- Sakura, z tobą zawsze! - Uśmiechnęła się. Zaczęła mnie atakować
w dość zwyczajny sposób. Unikałam jej ciosów. W końcu zaprzestała marnować
energię i uderzyła w ziemię, która cała popękała. Byłam zdziwiona. Widziałam
jej uśmiech na twarzy. Wszyscy z Akatsuki uniknęli tego ciosu.
- Jestem zazdrosna. Tsunade-sama przekazała ci tą umiejętność
- stwierdziłam.
- Ktoś musi zastąpić twoje miejsce w Konoha, a ja mam do
tego najlepsze predyspozycje, szanowna pani medyk! - Zaśmiała się. Wkurzyła
mnie. Teraz naprawdę chciałam jej dać do zrozumienia, że jestem lepsza. Mimo,
że jest moją przyjaciółką. Otoczyłam ręce chakrą. Zaczęłam ją atakować aż w
końcu uderzyłam ją. Miała bliskie spotkanie ze ścianą. Znalazłam się przy niej
błyskawicznie i złapałam ją za szyję.
- Mnie nie da się zastąpić! - Krzyknęłam jej w twarz.
Puściłam ją i kopnęłam w brzuch. Chyba straciła przytomność. Tak jak chciałam,
wyeliminowałam medycznego ninja. Patrzyłam jak inni sobie radzą. Kakashi
walczył z Itachim, a Chouji, Shikamaru i Asuma z Braćmi Zombie. Itachi uderzył
Kakashiego, który się zatoczył. W tym czasie znalazłam się za nim i chwyciłam
go za kark.
- Przepraszam, ale bez tego nie zdobędę informacji o
rodzicach - szepnęłam mu na ucho. Suiton'em przebiłam jego ramiona i nogi.
Unikałam miejscu prowadzących do śmierci. Sensei upadł na ziemię. Popatrzyłam
na niego.
- Pomóż Asumie - usłyszałam jego szept. Nie poruszał się,
czyli dał nam do zrozumienia, że odpada z gry. Razem z Itachim skierowaliśmy
się w stronę Asumy. Drogę zagrodził nam Shikamaru i Chouji. Westchnęłam ciężko.
- Znowu muszę przepraszać, ale muszę to zrobić - zerknęłam
na Itachi'ego, który złapał ich w genjutsu. Po chwili padli, ale byli
przytomni. Widzieli jak zbliżamy się do ich sensei'a.
- Itachi zabij go, ty nie nabrudzisz jak ten kretyn -
stwierdził Kakuzu. Itachi kiwnął głową. - Jeśli pozwolisz to zostawimy to już
tobie, gdyż muszę pozszywać tego idiotę - dodał i razem z marudzącym Hidanem
zniknęli.
Nie chciałam być świadkiem śmierci syna Trzeciego. Co więcej
przyczyniłam się do tego. Myślałam już, że to koniec, ale wtedy usłyszałam
znajomy głos.
- Itachi!
Mój ukochany zatrzymał się. Też poznał ten głos. Opanowany
zwrócił się w stronę jego właściciela.
- Co tutaj robisz, Sasuke?
* Technika zupełnie zmyślona przeze mnie. :)** Auć, auć <boli, boli> :D
Wielki hejt dla tego rozdziału. Nienawidzę opisywać walk, chociaż wątpię, aby to "coś" można było walkami nazwać. Zrobiłam z Sakury tyrana względem Ino. I uwaga: TO JEST CHYBA PIERWSZY ROZDZIAŁ JAKI DODAŁAM W TERMINIE! Jestem z siebie dumna. Jeśli ktoś znajdzie jakieś błędy to proszę mi o tym napisać, a ja postaram się je poprawić.
Anayanna - dziękuję za każdy komentarz. :) Twój blog <anayanna-story.blogspot.com> jest genialny.
Mata ne! :)
Hidan kotku, wielbię, cię, ale żeby nazywać Kakashiego sierotą? ;__;
OdpowiedzUsuńJeeaa Sasuke *.* Mam nadzieje, że zrobisz mu coś złego.
W sumie całkiem zgrabnie to wszystko opisałaś, cóż to za sprzeczki w szeregach Akatsuki? xD Ciekawe czy Lider będzie miał jakieś wąty.
Pozdrawiam, buziaki ;3
Całokształt blogu bardzo mi się podoba. W postaci Sakury jedna rzecz nie daje mi spokoju, jej zabójcza pewność siebie mimo tego, że jest najświeższym członkiem Akatsuki, fakt, że jest w związku z Itachim może to tłumaczyć, ale nadmierne używanie siły przez nią troszeczkę może zniekształcać rzeczywsite obraz
OdpowiedzUsuńPodoba mi się w jaki sposób jest ukazany Itachi, z zimnego drania zmienił się w kochanego chłopaka.
Wielki Props
Zapraszam również do siebie :)
http://naruto-opowiadania-bb.blog.pl/