5 gru 2012

Rozdział 2

Od mojej rozmowy z Hinatą minęło pięć dni, ale ile w ciągu tych pięciu dni się działo! Naruto bez problemu zdał test na chunnina bawiąc się z tymi dzieciakami. Jednak cieszył się jak głupi, ponieważ wreszcie udało mu się w spokój zaliczyć. Z tej radości zaprosił Hinatę na randkę. Rychło w czas. Jiraiya-sama wyszedł już ze szpitala. Ma tylko podbite oko. Za to Tsunade zamiast wyładowywać złość na nim wybrała sobie za cel meble w swoim gabinecie. W ciągu pięciu dni trzeba było wymieniać cztery razy drzwi, pięć razy biurko, a o oknach już nie wspomnę. Ogólnie mamy bardzo interesującą wioskę. Szłam właśnie z Naruto, który niósł nowe drzwi do pokoju Piątej. Gadał jak najęty:
- Sakura, myślisz, że to dobry pomysł? - Usłyszałam po chwili. Odpłynęłam dając promieniom zachodzącego słońca łaskotać mnie po twarzy.
- Przepraszam. Zamyśliłam się. Możesz powtórzyć? - Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Chce ze Zboczonym Pustelnikiem opuścić na trochę wioskę. Mamy parę nie załatwionych spraw. Na miesiąc, może dwa - wyjaśnił zakładając ręce za głowę w charakterystycznym dla niego geście. Milczałam przez chwilę trawiąc jego słowa. 
- Na pewno w wiosce będzie nudniej - wystawiam język nabijając się z niego. W duchu zrobiło mi się trochę smutno. Po chwili byliśmy u Hokage. Uzumaki naprawił po raz kolejny drzwi i byliśmy wolni. Zbliżała się noc. Po krótkim spacerze pożegnałam się z Naruto i udałam się do swojego domu. Gdy tylko dotarłam na miejsce skorzystałam z łazienki, aby odbyć wieczorną toaletę. Przypomniało mi się, że od wizyty Suigetsu nie pojawił się nikt z Hebi, ale co dziwniejsze z Akatsuki też nie. Minął prawie tydzień, a nie uwierzę, że którakolwiek z grup odpuściła sobie. Czyżby pracowali razem? Szybko odrzuciłam ten pomysł. Itachi i Sasuke w jednej organizacji? To niedorzeczne. Z moich rozmyślań wyrwało mnie przerażenie. Gdy weszłam do swojego pokoju nie byłam sama. Na parapecie przy oknie siedział kruczowłosy mężczyzna. W ręku trzymał zdjęcie Teamu 7:
- Sasuke - szepnęłam zakrywając ręką usta. Odwrócił wzrok. Zmienił się, zamiast dziecka stał przede mną cholernie przystojny chłopak. Jedynie dalej miał te same czarne włosy i chłodne spojrzenie.
- Wypiękniałaś - podszedł do mnie i pogładził ręką mój policzek, a mnie zamurowało słysząc tak tandetny tekst. Mimo to poczułam falę ciepła. Byłam owinięta w ręcznik, który przyklejał się do wilgotnego ciała, a włosy opadły mi kaskadą na plecy.
- Przestań. Tak mnie nie przekonasz - mruknęłam pod nosem. Strąciłam jego rękę. Próbowałam zachować równomierny oddech.
- Czyżbyś nie była już tą małą Sakurą zakochaną we mnie na zabój? - Uśmiechnął się szyderczo. Już wiedziałam, że z zachowania nie zmienił się ani o jotę. Zaśmiałam się z jego głupoty.
- Jak widać - oddaliłam się na bezpieczną odległość.
- Dołącz do nas - powiedział oglądając moje rzeczy stojące na szafkach. Popatrzyłam przez okno. Słońce było coraz wyżej. Nie zauważyłam jak szybko minęła noc - w zupełnym milczeniu. Wybrałam ubrania, które chciałam nałożyć i skierowałam się do łazienki. Po chwili byłam gotowa.
- A jeśli nie chcę dołączyć do Hebi tylko do Akatsuki? - Zapytałam wprost przerywając milczenie.
- Dlaczego? - Zdziwiłam go. 
- Twój brat mnie rozumie... - nie dokończyłam widząc złość na jego twarzy. 
- Zdajesz sobie sprawę, że kazali mu zdobyć twoje zaufanie? - Zapytał mimo wszystko spokojnie.
- Tak, ale jednak on próbował ze mną rozmawiać, a ty w ciągu całej nocy powiedziałeś zaledwie kilka zdań. Zresztą nie będę ci się tłumaczyć - fuknęłam zła. W tym momencie nabrałam cholernie dużo pewności siebie.
- Masz celność mówić takie rzeczy na głos. W każdej chwili możesz być martwa - uśmiechnął się.
- Jednak nadal żyje. To ty martw się raczej o swoje życie - odwróciłam się grożąc mu chociaż zdawałam sobie sprawę, że w bezpośrednim pojedynku to on wyszedłby zwycięsko. Usłyszałam ciche 'baka'*. Oczywiście przypomniał mi o jego słabości, czyli przecenieniu swoich możliwości oraz złej ocenie przeciwnika. Nie wiem jak ani dlaczego, ale po prostu uderzyłam go tak mocno, że wyleciał na ulicę przed domem robiąc sporą dziurę w ścianie. Na moje nieszczęście na ulicy było już kilkanaście osób. Zaklęłam w myślach. Dlaczego muszę mieszkać przy głównej ulicy Konohy?! Z moich ust wyszła wiązanka niezbyt kulturalnych epitetów opisujących na moją własną głupotę. Wyskoczyłam z domu przez otwór w ścianie. Do apogeum złości dołączyłam przekleństwo własnej siły fizycznej. Zaczęłam rozglądać się za Sasuke. Po chwili poczułam stal na szyi. Na dachu sąsiedniego budynku zauważyłam Suigetsu, Jugo i Karin.
- Świetnie! - Krzyknęłam wściekła. - Jeszcze tylko nie było tu Akatsuki - odrzekłam spokojniej. Oczywiście, powiadają, że nie warto kusić losu. Zobaczyłam zbliżające się osoby w czarnych płaszczach z czerwonymi chmurami. Był to Itachi i Konan. Miałam ochotę podejść do najbliższego muru i walić w niego głową. Może być jeszcze gorzej!?, klęłam na wszystkich Kage w myślach. Oczywiście wtedy z drugiej strony ulicy zauważyłam zbliżających się ninja wioski, na czele z - o ironio losu - Tsunade. Nikt nie odważył się odezwać. Ani ja, ani Hebi, Akatsuki, Tsunade czy cywile:
- Sasuke, zostaw ją - rozkazał Itachi, który pojawił się tu znikąd. 
- Pójdzie z Hebi - uśmiechnął się Sasuke patrząc na mnie.
- W Akatsuki też jest potrzebna - powiedział spokojnie starszy z braci Uchiha. Sasuke, który stał za mną stracił na chwilę czujność. To moja okazja. Uderzyłam go w brzuch na tyle mocno, że odleciał w tył.
- Z nikim nie idę! Zostawcie mnie w spokoju! - Krzyknęłam. W moich oczach zaszkliły się łzy. Miałam tego serdecznie dość. Nie jestem przedmiotem, żeby się o mnie kłócić.
- Itachi, jesteś taki sam jak reszta tych idiotów. Powiedz Painowi, że wam nie pomogę - zwróciłam się w stronę Sasuke. - A ty jesteś jeszcze gorszy! Co oni z tobą zrobili? Nie jesteś wart przyjaźni Naruto. Jesteś potworem - chciałam go spoliczkować, ale zatrzymał moją rękę. 
- Jeszcze to odszczekasz - warknął. - Suigetsu, Jugo, Karin idziemy! - Wydał rozkaz.
- Hai. - Rozproszyli się.
- My także idziemy. Sakura pamiętaj o naszej umowie. Możesz zmienić zdanie kiedy chcesz - zniknął. Patrzyłam się pusto w ziemię. Ręce bolały mnie już od zaciskania ich w pięści. Po chwili poczułam, że nie mam sił stać. Upadłam na kolana i choć chciało mi się krzyczeć z mojego gardła nie wydobył się ani jeden dźwięk. Dlaczego?!  Byłam niesamowicie zdenerwowana. Ten świat jest nie sprawiedliwy. Poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Wtuliłam się w Tsunade jak małe dziecko. Poczułam zbliżającą się ciemność. Nie czułam już nic.

* baka - z jap. - głupi.

1 komentarz:

  1. Raaaany :D
    Sasuke Casanova myślał sobie, że pogłaska dziewczynę i będzie jego? xD
    Gdzieś ci ta noc uciekła. Jak Sakura rozstawała się z Naruto to zapadał zmierzch, od razu po powrocie do domu poszła się kąpać, wyszła z łazienki i zastała w pokoju Sasuke, podczas ich rozmowy świtało, a gdzieś tam było wspomniane że całą noc spędzili razem milcząc? Troszkę namieszałaś, ale co tam.
    Rany rany, wszyscy zabiegają o względy jednej małej Sakurci, dziwne tylko, że Tsunade nie kazała atakować, w końcu miała w swojej wiosce członków dwóch organizacji przestępczych. No i Sasuke nie rzucił się od razu na Itachiego?
    Kurde ciągle narzekam, ale wiesz, tak na prawdę to mi się podoba ;3

    OdpowiedzUsuń